Kolejorz czekał na wygraną poza Poznaniem od 10 sierpnia, gdy pokonał w Gdańsku Lechię. Z sześciu kolejnych wyjazdowych meczów wrócił na Bułgarską 17 z czterema remisami i dwiema porażkami. Poza tym zwycięstwo w Krakowie było drugim z rzędu ligowym Kolejorza w bieżącym sezonie - to pierwszy taki przypadek wicemistrzów Polski w obecnych rozgrywkach.
[ad=rectangle]
- Za długo czekaliśmy się na to wyjazdowe zwycięstwo - nie powinno nam się to zdarzać. Z drugiej strony wygraliśmy dwa mecze z rzędu - to też nowość i coś dziwnego dla nas. Musimy iść za ciosem, by w dobrym stylu zakończyć rundę - mówi Marcin Kamiński.
Lech wygrał w Krakowie, choć od 8. minuty przegrywał 0:1. Drużyna Macieja Skorży zdołała jednak powstać z kolan i po przerwie wyprowadziła dwa skuteczne ciosy.
- Po stracie gola szybko dążyliśmy do odrobienia strat. Graliśmy cierpliwie i konsekwentnie to, co sobie założyliśmy. W drugiej połowie udowodniliśmy, że przyjechaliśmy do Krakowa po trzy punkty. Potrafiliśmy się podnieść z 0:1, a takie sytuacje budują drużynę. Naprawdę dawno się tak nie cieszyliśmy, jak po tym meczu - nie ukrywa Kamiński.
Dzięki zwycięstwu przy Reymonta 22 Lech wskoczył na najniższy stopień ligowego podium. - Jesteśmy na podium, ale wciąż mamy dużą stratę do lidera i musimy ją zniwelować, a najlepiej zrobić tak, żeby to Lech był liderem - kończy stoper Kolejorza.