Cupiał stracił zapał, Wisła dawny blask

Pojedynek Lecha Poznań z CSKA Moskwa oraz konfrontacje Białej Gwiazdy z Tottenhamem Hotspur pokazują, jak bardzo zmienił się układ sił polskich drużyn. Lech gra pięknie i z polotem, regularnie się wzmacnia, a także rozwija marketing. Wisła zaś traci na jakości i prestiżu i właściwie dziś liczy się tylko w ekstraklasie.

3 lata udręki

Wspominając niedaleką przeszłość, ciężko dopatrzeć się w niej wyraźnych pozytywów w grze Białej Gwiazdy w europejskich pucharach. W sezonie 2006/07 awansowała do fazy grupowej Pucharu UEFA, eliminując SV Mattersburg oraz Iraklis Saloniki. W rundzie zasadniczej trafiła na zespoły Blackburn Rovers, AS Nancy, Feyenoordu i FC Basel. Przegrała trzy spotkania, wygrała jedno i zajęła czwarte, przedostatnie miejsce w tabeli. W sezonie 2007/08 w ogóle nie wystąpiła w rozgrywkach międzynarodowych, bo zajęła dopiero ósme miejsce w lidze. W bieżącym sezonie pożegnała się z Ligą Mistrzów, ulegając FC Barcelonie, oraz z Pucharem UEFA, nie dając rady Tottenhamowi Hotspur.

Wisła dziś praktycznie nie ma kim straszyć. W pierwszej jedenastce występują głównie zawodnicy wiekowi, reprezentujący czerwono-białe barwy co najmniej od kilku sezonów; zawodnicy, którzy podejmowali próby wyjechania na zachód, ale im to zwyczajnie nie wyszło. Mowa o: Radosławie Sobolewskim, Mauro Cantoro, Marku Zieńczuku, Pawle i Piotrze Brożkach czy Marcinie Baszczyńskim. Piłkarze ci (wyłączając Brożków) sięgają "trzydziestki" i prawdopodobnie najlepsze lata kariery mają już za sobą.

Transferowe dno

Ruchy transferowe Białej Gwiazdy wołają o pomstę do nieba. W ciągu ostatnich czterech lat Wisła zarobiła grubo ponad 12 milionów euro na sprzedaży zawodników. W tym okresie kupiła graczy za łączną sumę ok. 2,5 miliona euro (wydała niewiele więcej niż Lech tylko podczas ostatniego okienka transferowego).

Wielu fachowców w różnych dziedzinach mówi, ze statystyki nie odzwierciedlają stanu faktycznego danej sprawy. Zakładając, że ich teza jest błędna, można dojść do prostego wniosku. Od kilku lat Wisła pozbywa się swoich najlepszych graczy, przez co traci na jakości i coraz słabiej radzi sobie w europejskich pucharach.

Cupiał-skąpiec

Winą za ten stan rzeczy można przede wszystkim obarczyć właściciela klubu, Bogusława Cupiała. W gorącej wodzie kąpany myślał, że budowa drużyny to kwestia 2-3 lat. Gorliwie wyłożył swoje pieniądze, ale gdy okazało się, że sukces łatwo nie przychodzi, zaczął dążyć do tego, by "odbić sobie" to, co zainwestował. W pewnym momencie Wisła przestała przypominać sprawnie funkcjonujący i mądrze poukładany klub, a jedynie firmę, która musi na siebie zarabiać, by dać na chleb swoim pracownikom.

Myślenie właściciela klubu de facto zaczęło obracać się przeciwko niemu. Awans do europejskich pucharów (a zwłaszcza do Champions League) niesie za sobą wymierne korzyści materialne. Stadion wypełnia się po brzegi, wokół klubu rodzi się duże zainteresowanie marketingowe, a sprzedaż praw do transmisji meczów na najwyższym poziomie to kolejny zastrzyk finansowy, w dodatku całkiem spory, mając na uwadze polskie realia. Cupiał zapomniał o tych prawidłach. Popadł w chorobliwy wręcz minimalizm, oszczędzając na czym się tylko da.

Dziś Wisła nieźle radzi sobie w ekstraklasie, ale tylko w niej. Silny blok obronny, złożony z dobrych i doświadczonych zawodników, to właściwie największy atut tego zespołu. Minusów jest jednak więcej. Brak dobrego bramkarza, brak młodych i kreatywnych środkowych pomocników, brak klasowych napastników (jeden Brożek to trochę mało). Brak, brak, brak... Aż chciałoby się spytać: z czym do ludzi? O ile porażkę z FC Barceloną w dwumeczu można jak najbardziej zrozumieć, o tyle klęskę z pogrążonym w chaosie Tottenhamem już niekoniecznie. Oczywiście, łatwo jest szydzić z Wisły bez końca, że od dawna nie potrafi nas godnie reprezentować na szerszej arenie, ale nie o to chodzi. Najgorsze, że wszelkie obietnice transferowe i pucharowe nie mają pokrycia w rzeczywistości, są zwyczajnie wyssane z palca. Że umiera pewna legenda, którą jeszcze kilka lat temu cały polski piłkarski światek mógł się chełpić.

Źródło artykułu: