W poprzednim sezonie meczem z Zawiszą Bydgoszcz w 1/4 finału Pucharu Polski przygodę z Górnikiem Zabrze rozpoczynał Robert Warzycha. Opiekun drużyny z Roosevelta udanie tej batalii wspominać nie może, bo po dwóch porażkach Trójkolorowi pożegnali się z marzeniami o trofeum, a eliminujący ich niebiesko-czarni wygrali finał w Warszawie.
[ad=rectangle]
We wtorkowy wieczór 51-latek wspólnie z Józefem Dankowski znów poprowadzi Górnika w meczu o krajowy puchar, podejmując na własnym stadionie Koronę Kielce. Warzycha nie ma najlepszych wspomnień z zawodniczej kariery związanych z walką o puchary krajów, w których dane było mu występować.
Szczęścia w tych rozgrywkach swoim klubom były reprezentant Polski bowiem nie przynosił. Pierwsze trofeum Warzycha mógł zdobyć występując w Liverpoolu. - Grając w Anglii przed zakończeniem sezonu wyjechałem na Węgry, a Everton zagrał w finale krajowego pucharu i zdobył trofeum - wspomina świetny przed laty skrzydłowy.
Na Węgrzech historia zatoczyła koło. O krok od krajowego pucharu Warzycha był z Honvedem Budapeszt. - Wtedy też nie kończyłem sezonu z drużyną, bo wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, a ta drużyna dotarła do finału Pucharu Węgier i go wygrała. Wiadomo już więc, kiedy Górnik zdobędzie Puchar Polski... - śmieje się dyrektor sportowy klubu z Roosevelta.
Grając w Zabrzu Warzysze również nie udało się sięgnąć po krajowe trofeum, choć zdobył z Górnikiem mistrzostwo Polski w sezonie 1987/1988, a na starcie kolejnych rozgrywek wygrał mecz o Superpuchar Polski.