Mecz doskonale ułożył się dla Sandecji Nowy Sącz. Mimo naporu gości, to gospodarze strzelili bramkę. W 24. minucie karnego wykorzystał Mouhamadou Traore. Już w drugiej połowie Grzeszczyk miał dwie okazje na podwyższenie prowadzenia. Najpierw próbował przelobować Rafała Misztala, ale piłka zatrzymała się na górnej siatce. Potem zmarnował najlepszą okazję w całym meczu. Maciej Bębenek podał w szesnastkę, ale 27-letni zawodnik nie zdołał szybko uderzyć . - Źle opanowałem piłkę, coś kombinowałem żeby oddać strzał, ale nie udało się trafić do bramki - wyjaśnił.
[ad=rectangle]
Potem było jeszcze gorzej. W 62. i 64. minucie Łukasz Grzeszczyk został ukarany przez sędziego Dawida Bukowczana żółtymi kartonikami - za zagranie ręką przed polem karnym po soczystym strzale Wojciecha Lisowskiego i faulu na Bartłomieju Niedzieli. - W pierwszej sytuacji była ręka, ale to był strzał z rzutu wolnego i nie miałem co z tą ręką zrobić. Miałem ją przy ciele, a piłka uderzyła mnie w rękę. Nie miałem intencji jej dotknąć. W drugim przypadku ja najpierw dotknąłem piłkę, a przeciwnik zrobił trzy koziołki jakbym mu urwał nogę - relacjonował.
Grająca w przewadze Chojniczanka zaciekle atakowała, spychając rywala do defensywy. Goście stwarzali okazje, ale nie wykorzystywali ich. Wyrównali dopiero po faulu Mateusza Bartkówa na Rafale Siemaszko. - Zawodnik wszedł w miejsce, gdzie było pięciu naszych piłkarzy w pobliżu, więc ta bramka boli. W gorszych sytuacjach mogliśmy stracić gola, a stało się to dopiero po faulu w polu karnym i wykorzystanej jedenastce - żałował Grzeszczyk. - W drugiej połowie ta bramka dla nich wisiała w powietrzu. Ciężko było utrzymać prowadzenie, a gdybyśmy grali w jedenastu byłoby łatwiej dowieźć to zwycięstwo. Może udałoby się coś strzelić z kontry - dodał.
Po dwóch porażkach Sandecja zdobyła punkt, ale nie do końca jest z niego zadowolona. - To był taki mecz, że nie za bardzo nam szło, nie graliśmy w piłkę, ale chcieliśmy dowieźć zwycięstwo i od czegoś ruszyć - zakończył wychowanek Narwi Ostrołęka.