- Szanujemy wynik, choć pierwsza połowa dała nam duże nadzieje na wywiezienie trzech punktów. To był fragment, w którym graliśmy bardzo dobrze. Nie brakowało nam agresji, zdobyliśmy gola, więc wszystko układało się tak jak zakładaliśmy - powiedział Rafał Murawski.
Po przerwie ekipa Dariusza Wdowczyka nie potrafiła jednak utrzymać tego poziomu. - Faktycznie wyglądało to inaczej. Opadliśmy z sił, w końcu straciliśmy bramkę. Padła ona pechowo - głównie dlatego, że piłka otarła się po drodze o moją nogę. Szkoda, bo można było tego uniknąć - dodał doświadczony pomocnik.
[ad=rectangle]
Murawski przyznał, że przed przerwą - gdy jego drużyna narzuciła wysokie tempo - ubytek sił był bardzo duży. - Pierwsza połowa była bardzo intensywna. W drugiej natomiast zagraliśmy źle. Chcieliśmy stosować wysoki pressing, ale to nam się nie udawało. Efekt był taki, że co chwilę musieliśmy wykonywać 40- lub 50-metrowe sprinty, a to wiele nas kosztowało.
Przypomnijmy, że jeszcze w ubiegłym sezonie "Muraś" był zawodnikiem Kolejorza. Odszedł z niego na początku rundy wiosennej po tzw. "aferze jarocińskiej".