Po zremisowanym 2:2 spotkaniu z rybnickim spadkowiczem katowiczanie nie mogli uwierzyć, że nie zdołali wygrać meczu, który powinni byli mieć pod kontrolą. Zaczęło się przecież od prowadzenia po pięknym strzale Roberta Tkocza, a w 30. minucie gry wynik podwyższył Adam Żak. Młody napastnik wykorzystał jedenastkę po tym jak przyczynił się do wyrzucenia z boiska stopera gości. - Myślę, że faul na mnie był ewidentny. Czułem się na siłach i podszedłem do karnego - mówi napastnik, który posłał piłkę w środek bramki.
[ad=rectangle]
Co do słuszności decyzji arbitra odmienne zdanie miał Marcin Grolik, który starł się z Żakiem, za co zobaczył czerwoną kartkę. - Sądzę, że faul był pół na pół - rywal mnie ciągnął, ja go ciągnąłem. W momencie, gdy on się wywrócił, kopnął mnie w stopę i obaj się przewróciliśmy. Sędzia dał i karny, i jak zwykle czerwoną kartkę - nie zgadza się z werdyktem obrońca przyjezdnych.
Druga połowa w wykonaniu Rozwoju była już całkiem inna. Osłabiony ROW Rybnik najpierw zdobył kontaktową bramkę autorstwa Michała Płonki i w końcówce potyczki doprowadził do wyrównania za sprawą trafienia Marka Krotofila. - To był nasz błąd, bo mieliśmy w głowach dwubramkowe prowadzenie i myśleliśmy, że mecz sam się ułoży. ROW pokazał jak walczyć do końca, a my daliśmy d**y - ocenia 19-latek, któremu wtóruje Grolik.
Zawodnicy obu ekip upatrywali przyczynę zmiany losów spotkania w zbyt dużym samouspokojeniu Rozwoju Katowice. - Przeciwnik chyba się rozluźnił i wyszedł na drugą połowę z myślą, że prowadzi i gra w przewadze, tym samym mecz jest wygrany. A chłopaki pokazali jak powinno się grać w piłkę i że spotkanie trwa dwie połowy, a nie tylko jedną - tłumaczy Grolik.
- Pewne rozluźnienie weszło w naszą drużynę, Myśleliśmy, że już wygraliśmy, jednak zespół ROW-u zagrał dobrze po przerwie. Grali w dziesiątkę i starali się. Strzelili nam dwie bramki ze stałych fragmentów gry i to nas najbardziej boli - kończy Żak.