Podopieczni Ireneusza Mamrota przyjechali nad morze po klęsce 0:6 w pierwszym meczu sezonu. Z jednym planem: zrehabilitować się za wielką kompromitację. Po pół godzinie rywalizacji z Flotą Świnoujście niewiele wskazywało na powodzenie tej misji. Chrobry Głogów przegrywał 0:2 i wydawało się, że gospodarze kontrolują wydarzenia.
- Pewnie publiczność w Świnoujściu wyobrażała sobie powtórkę z rozrywki, czyli następną "szóstkę", ale zachowaliśmy zimne głowy, nie zagrzaliśmy się i konsekwentnie dążyliśmy do uratowania wyniku - uśmiechał się Damian Piotrowski. Jego drużyna doprowadziła po przerwie do remisu 2:2. Gole dla beniaminka zdobyli po stałych fragmentach Michałowie: Ilków-Gołąb i Michalec.
[ad=rectangle]
- Trener powiedział nam w przerwie, że mecz jest nie do zremisowania, a do wygrania. Padło kilka mocnych słów, ponieważ nie mogliśmy dopuścić do następnej klęski. Zamierzaliśmy być w posiadaniu piłki zamiast kopać lagę do przodu, bo to nie zdałoby egzaminu przy wysokich rywalach. Nasza gra po przerwie wyglądała dobrze i teraz trzeba postarać się o dwie równe połowy - opowiadał Piotrowski.
Remis w takich okolicznościach podbuduje psychicznie beniaminka. - Biorąc pod uwagę przebieg rywalizacji powinniśmy być zadowoleni z tego sprawiedliwego wyniku. Pierwsza połowa należała do Floty Świnoujście, a druga do nas. Pokazaliśmy charakter. Mam wrażenie, że gdyby mecz potrwał jeszcze z 10 minut, to wracalibyśmy z kompletem punktów. Przepowiednia trenera z przerwy sprawdziłaby się - uważa pomocnik.
Radość głogowian to zarazem wielkie rozczarowanie świnoujścian. - Wydaje mi się, że w końcówce opadli z sił, natomiast Chrobry jest dobrze przygotowany fizycznie. Flota czekała na kontratak, dzięki któremu miała ukłuć nas trzecim golem. Zamiast podwyższenia prowadzenia doczekała się naszego gola kontaktowego, który dodał nam wiatru w żagle - ocenił z perspektywy boiska Piotrowski.
Rywal Chrobrego zagrał ponownie w wariacji ustawienia 3-5-2. Piłkarze beniaminka spodziewali się tego i mieli tydzień na przygotowanie. Poprzedni mecz świnoujścian oglądał m.in. menedżer głogowian Dominik Nowak. - Ustawienie 3-5-2 jest bardzo dobrym systemem, jeżeli wygra się środek pola i dzięki temu prowadzi grę. Trzeba jednak pamiętać, że newralgicznym punktem są boczne strefy boiska, gdzie jeden zawodnik musi dysponować żelaznymi płucami i biegać "tam i z powrotem". Jeśli zapomni wrócić - powstaje luka, o której przypominał nam trener Mamrot. Przed przerwą kontrowaliśmy skrzydłami i przyniosło nam to sytuacje podbramkowe - analizował 27-latek.
Piotrowski był tym zawodnikiem, który siał największe spustoszenie w bocznym sektorze boiska. - Miałem trzy szanse na gola. Przed przerwą strzeliłem dwa razy niecelnie. Raz piłka została mi pod nogą. W drugiej połowie Marek Opałacz obciął się, ale nie opanowałem futbolówki. Szkoda, gdybym coś wykorzystał, to pewnie wygralibyśmy ten mecz. A tak szanujemy remis i patrzmy optymistycznie do przodu. Była porażka, był remis, więc czas na odniesienie zwycięstwa - spuentował zawodnik Chrobrego.