- Nie możemy w taki sposób przegrywać meczów, bo już w ubiegłym sezonie przegraliśmy tak dużo spotkań. Nie możemy sobie pozwolić na takie mecze. Zdaliśmy sobie sprawę, że spokojnie możemy grać w tej lidze i potwierdziliśmy to na pewno w drugiej połowie, bo zneutralizowaliśmy GKS. Natomiast obie bramki padły po naszych błędach - rozpoczął swoją wypowiedź Bartłomiej Kasprzak, pomocnik Widzewa Łódź.
[ad=rectangle]
- Musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki i optymistycznie patrzeć na przyszłość. Nie można mówić, że z takim składem nie pasujemy do I ligi, bo mi się wydaje, że na pewno pasujemy. Poradzimy sobie tutaj. Jeżeli nasz sobotni rywal jest wymieniany jako jeden z głównych kandydatów do awansu, to my na pewno też. Można takie wnioski wyciągnąć z obserwacji naszej gry. Ci co widzieli ten mecz, to mogą potwierdzić - dodał.
Czerwono-biało-czerwoni nie zaprezentowali się zbyt dobrze w pierwszej odsłonie spotkania, a na dodatek mieli problem z oddaniem celnych strzałów na bramkę katowiczan. - Inauguracyjny mecz zagraliśmy w nowym składzie i było widać, że na początku mieliśmy "spięte" nogi. Ale potem się rozkręciliśmy, co było widać pod koniec pierwszej połowy. Jedną z nich miał Mateusz Broź, który znalazł się w sytuacji sam na sam po błędzie jednego z obrońców. Szkoda, że nie potrafimy wykorzystać takich prezentów, a później sami je dajemy - mówił widzewiak. - Po doprowadzeniu do wyrównania mieliśmy też swoje sytuacje, które mogliśmy wykorzystać. Fajnie byłoby gdybyśmy w końcu wygrali po golu w końcówce meczu - kontynuował.
Średnia wieku wyjściowego składu łodzian na sobotnie spotkanie wyniosła ledwie 21 lat, a najstarszym zawodnikiem wśród widzewiaków był 26-letni Mateusz Broź. Natomiast rezerwowi, którzy pojawili się na placu gry w drugiej połowie mieli 20 lat (Michał Przybyła) oraz 18 lat (Jakub Czapliński). Czy to właśnie przez brak doświadczonych zawodników, widzewiacy popełnili aż tyle błędów w Katowicach? - Mogę się z tym zgodzić, że brakuje nam takich zawodników. Ale większość tego składu grała przed rokiem w Ekstraklasie i myślę, że frycowe już zapłaciliśmy - zakończył.