W pierwszym ligowym spotkaniu nowego sezonu krakowianie przegrali z Górnikiem w Zabrzu 0:2. Nieudana inauguracja to przy Kałuży 1 nic nadzwyczajnego - Cracovia po raz ostatni wygrała premierowy mecz o ligowe punkty w 2004 roku.
Teraz w drugiej serii zmierzą się z mistrzem Polski, który w środę rozegra rewanżowy mecz II rundy eliminacji Ligi Mistrzów z St. Patrick's Athletic FC. Póki co po letniej przerwie Wojskowi nie zachwycają - na trzy spotkania rozegrane przed własną publicznością dwa przegrali i jedno zremisowali.
[ad=rectangle]
Cracovia życzy jednak Legii awansu do III rundy kwalifikacji między innymi po to, by nie powtórzyła się sytuacja z zeszłego sezonu, gdy Pasy były pierwszym rywalem Wojskowych po odpadnięciu z Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt. Tamto spotkanie z Cracovią, choć rozgrywane w ramach 6. kolejki, było pierwszym ligowym, w którym Jan Urban wystawił najmocniejszy skład. Wcześniej na rywali z T-ME słał głównie rezerwowych. Podrażnienie legioniści wygrali przy Kałuży 1 1:0.
- W pierwszym meczu Legia uzyskała średni wynik przed rewanżem na wyjeździe, ale musimy kibicować wszystkim polskim zespołom w pucharach, bo ich wyniki mają proste przełożenie na sytuację polskiej piłki. Ściskam kciuki za wszystkich naszych pucharowiczów, choć po raz kolejny zderzyliśmy się z twardą rzeczywistością - mówi trener Robert Podoliński.
- Czy lepiej zagrać z Legią, która awansuje czy z taką, która opadnie? Ja życzę Legii, żeby awansowała - to będzie dla dobra polskiej piłki - przekonuje Dariusz Zjawiński, który nie ukrywa, że w młodości kibicował Wojskowym, których barw sam później bronił: - W młodości byłem za Legią i jej kibicowałem. Z tamtej drużyny, w której grałem, zostali tylko Kuba Rzeźniczak i Marek Saganowski. Reszta się zmieniła. Dobrze odkuć się na Legii? Nie patrzymy na to, czy w drugim meczu gramy z Legią, czy z kimś innym. Pierwsze mecze sezonu pokazały, że to może być "ta Legia", ale nie musi nią być. Na pewno nie przestraszymy się Legii.
- Nie czekamy na wynik Legii. Musimy patrzeć na siebie i po prostu lepiej zagrać. Takie mecze miło wygrywać - z mistrzem Polski, przed własną publicznością. Nie patrzymy na to, czy Legia przejdzie, czy nie przejdzie - trzeba jej kibicować, bo jest polskim zespołem w europejskich pucharach - tłumaczy Krzysztof Pilarz.
Sebastian Steblecki przestrzega natomiast przed tym, by oceniać Legię tylko przez pryzmat słabych wyników w pierwszych meczach: - Kryzys nie kryzys - Legia to jest firma, mistrz Polski z wieloma dobrymi zawodnikami. Ranga meczu w przekazie mediów jest wyższa, ale my musimy podejść jak do każdego meczu: za zwycięstwo są trzy punkty, za remis jeden, a za porażkę zero. I tak musimy do tego podejść, a budowanie otoczki trzeba zostawić mediom i kibicom.