Decyzję o zamknięciu Inea Stadionu na niedzielny mecz podjął wojewoda wielkopolski Piotr Florek. Był to efekt odpalenia rac przez kibiców Lech Poznań podczas ostatniego meczu poprzedniego sezonu z Ruch Chorzów.
Na stadionie panowała więc grobowa atmosfera. Czasami zza stadionu dochodziły okrzyki zgromadzonych tam kibiców, którzy mogli obejrzeć spotkanie na specjalnie ustawionym telebimie. Po meczu trenerzy obu drużyn narzekali na zaistniałą sytuację. Dla Angela Pereza Garcii była to rzecz wcześniej niespotykana. - Nigdy nie grałem jako trener ani zawodnik przy pustych trybunach. Sytuacja jest dziwna, ponieważ w piłkę gra się dla kibiców. Nie miało to jednak wpływu na grę - powiedział trener Piasta Gliwice.
[ad=rectangle]
W ostrzejszym tonie odniósł się do sprawy Mariusz Rumak. - Granie bez kibiców zabija futbol. Jeżeli tak mamy rozgrywać mecze, to ja nie będę wykonywał tego zawodu, bo przy pustych trybunach traci to sens. To co widziałem było smutne. Mam nadzieję, że nigdy więcej w mojej pracy nie doświadczę takiego czegoś na żadnym stadionie w Polsce. Zamiast iść do przodu, to się cofamy - skomentował szkoleniowiec Kolejorza.
W czwartek Lech Poznań zmierzy się z Nomme Kalju i znów na sympatyków Kolejorza czekają utrudnienia. Tym razem zamknięta będzie jednak trybuna na której zasiadają najbardziej fanatyczni kibice. Jest to kara nałożona przez FIFA za wywieszenie transparentu "Litewski chamie klęknij przed polskim panem" w trakcie meczu z Żalgirisem Wilno w zeszłym sezonie.
[event_poll=28211]