Droga do awansu wiedzie przez takie mecze - komentarze po meczu KSZO Ostrowiec - Ponidzie Nida Pińczów

Kibice na stadionie przy ulicy Świętokrzyskiej mieli okazję zobaczyć dwie różne połowy w wykonaniu podopiecznych trenera Wiesława Wojno. Jak po spotkaniu przyznali sami piłkarze z takiego wyniku nie mogą być zadowoleni, gdyż był to mecz o komplet punktów, a po remisie pozostał niedosyt.

Piotr Jawień (trener Ponidzia): Dzisiejszy mecz pokazał, ze derbowe mecze są zupełnie innymi spotkaniami niż pozostałe w lidze. Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem na to, że nie będziemy się bronić ale osiągnąć korzystny rezultat. Takim dla nas był na pewno remis, a przy odrobinie szczęścia liczyliśmy na to, że uda się coś urwać więcej. Mecz ułożył się dla nas korzystnie, zagraliśmy dobrze taktycznie, zawodnicy wywiązali się z powierzonych im zadań. Udało nam się strzelić bramkę w pierwszej połowie i ułożyło się to dla nas dobrze. Potem wiadomo jak to wyglądało, ale udało nam się zremisować. Strzelając dwie bramki na wyjeździe mecz powinno się zremisować, dlatego dziękuje chłopakom, że ta sztuka się udała.

Rajmund Kula (napastnik Ponidzia): Mieliśmy dokładnie taki sam plan jak KSZO. Kanarski wszedł na podmęczonych zawodników i ja również, ale nie udało nam się zdobyć bramki. Zespół z Ostrowca to solidna firma, ma bardzo dobrze opracowane stałe fragmenty gry. My mogliśmy przeciwstawić jej walkę i to w tym spotkaniu wystarczyło do remisu.

Łukasz Mika (napastnik Ponidzia): Prawdę mówiąc to jesteśmy już zmęczeni rundą jesienną. Dobrze, że do rozegrania pozostał nam już tylko jeden mecz. Na pewno dzisiejszy remis jest naszym sukcesem, choć niewątpliwie po rozegranym spotkaniu odczuwamy pewien niedosyt. KSZO z pewnością grał lepiej, jednak mieliśmy nawet przy stanie 2:2 sytuacje ku temu, by wyjechać stąd z kompletem punktów. Jestem wyznaczony przez trenera do wykonywania rzutów karnych i jak dotąd się nie pomyliłem. Przyjęliśmy dziś defensywną taktykę, która okazała się skuteczna. Napór KSZO, zwłaszcza w drugiej połowie był duży i należało się spodziewać, że w końcu wyrównają. Mimo, iż nie udało się dowieźć zwycięstwa do ostatniej minuty to i tak jesteśmy zadowoleni z rezultatu.

Wiesław Wojno (trener KSZO): Przekonywałem chłopców, że droga do awansu to jest właśnie kierunek przez takie mecze, z zespołami z dołu tabeli. Myślę, że one będą decydowały o awansie i kto zdobędzie mniej punktów na tych zespołach niestety nie awansuje. Połowicznie mi się to udało, bo pierwsza połowa w naszym wykonaniu tragiczna jeśli chodzi o taktykę i błędy w obronie. Pewnym usprawiedliwieniem jest to, że Ciesielski odmówił gry, bo poczuł jakiś nerwoból w mięśniach i musieliśmy dokonać zmiany. Na boisku pojawił się Mikołaj Skórnicki, który chyba nie sprostał do końca zadaniu. Ta wymuszona zmiana nie wpłynęła korzystnie na grę, szczególnie w obronie i stąd te błędy, które kończyły się bramkami. Druga połowa już zupełnie inna w naszym wykonaniu. Trzeba pochwalić chłopaków za charakter, determinację i umiejętności, bo pokazali na co ich stać. Podkreślili to dobrą grą i bramkami i z tego należy się cieszyć. Jeżeli mentalnie będą przygotowani do awansu, będą podchodzili do każdego meczu tak jak dzisiaj w drugiej połowie, to myślę, że będziemy mogli w przyszłości mówić, że ten zespół zasłużenie awansował. Nie wiemy na chwilę co z Adrianem Frańczakiem, ale objawy były takie, że kręciło mu się w głowie, jakby wstrząs mózgu. Badał go lekarz, ale nie wiem dokładnie, bo nie było na to czasu, natomiast za chwilę się zorientuję i będziemy wiedzieli konkretnie co mu jest. Oczywiście szkoda każdego zawodnika. Franek tego meczu nie rozpoczął dobrze, ale zazwyczaj w jego sytuacji w drugiej połowie zdecydowanie lepiej gra. Zostałem zmuszony do dwóch nieprzewidzianych zmien, bo Ciesielskiego zastąpił Skórnicki, no i Franek musiał zejść, a liczyłem, że w drugiej połowie pociągnie grę. To jest tak jak w życiu, kiedy człowiek jest pewny, a okazuje się, że ono dyktuje zupełnie inne warunki.

Tomasz Ciesielski (obrońca KSZO): W trakcie rozgrzewki nagle poczułem ból w nodze i mimo starań masażysty, który próbował rozgrzać jakoś mięśnie nie byłem zdolny do gry, bo ból z każda minutą był coraz większy i nie ryzykując poważniejszej kontuzji poprosiłem o zmianę. Bramki, które straciliśmy zasługują na miano kuriozum. Po stracie obu bramek musieliśmy gonić i jakiś większych błędów w obronie nie popełniliśmy, choć w drugiej połowie bardziej się odkryliśmy. Szkoda dwóch punktów, które nam odjechały. Zdecydowanie gorzej ogląda się mecz z trybun, więc drugą połowę można powiedzieć, że oglądałem tylko jednym okiem – troszkę siedziałem w szatni, troszkę wychodziłem, bo byłem bardzo zdenerwowany. Jak długa będzie przerwa to się okaże. Teraz mamy dwa dni wolnego i zobaczymy co będzie później.

Krystian Kanarski (napastnik KSZO): Remis z pewnością nas nie satysfakcjonuje. Awans do ligi wywalcza się w właśnie spotkaniach z takimi drużynami jak Nida. Goście postawili nam wysoko poprzeczkę, ale też mieli sporo szczęścia. Nam go zabrakło, jak chociażby w sytuacji w której trafiłem w poprzeczkę. Sytuacji podbramkowych stworzyliśmy sporo i dlatego też odczuwam duży niedosyt. Dla nas jest to tylko remis, bo w meczach u siebie zawsze trzeba liczyć na komplet punktów. Mimo wszystko liczymy, że takich wpadek nie będziemy mieli zbyt wiele, tak aby na 80-lecie klubu wywalczyć upragniony awans do I ligi.

Łukasz Matuszczyk (obrońca KSZO): Przede wszystkim pozostał bardzo duży niedosyt. Po raz kolejny życie pokazuje nam, że KSZO Ostrowiec, którym i ja jestem, nie potrafi grać z drużynami z dołu tabeli. To był kolejny z tych meczów, w którym z niżej notowanym rywalem tracimy punkty, bo po tym spotkaniu nie zyskaliśmy jednego, ale straciliśmy dwa. W pierwszej połowie graliśmy praktycznie jak sparaliżowani. W drugiej było trochę lepiej, ale było już za późno i udało nam się uratować tylko jeden punkt. Takie mecze nie powinny się zdarzać drużynie, która aspiruje do awansu.

Rafał Kwapisz (bramkarz KSZO): Jest ogromny niedosyt. W dwóch meczach, które powinniśmy wygrać – bo na wyjeździe i u siebie remisujemy i mamy cztery punkty straty. Jedyne rzecz, która cieszy to jest drugie miejsce w tabeli i przewaga jednego punktu. Jedziemy na kolejny mecz – można powiedzieć, że ostatni w tej rundzie i musimy go wygrać, żeby mieć spokojną przerwę. Czekamy na kolejną rundę, czekamy co się będzie działo w klubie, czy ta sytuacja organizacyjno – finansowa się poprawi. Zaległe pensje zostały wypłacone, ale są jakieś przesłanki, że z tą pensją dalej będą problemy, nie mówiąc o premiach z II ligi, z III ligi tamtego sezonu i z tej kolejna „górka” ruszy. Są rozmowy z prezesem, ale te rozmowy do niczego nie prowadzą. Jest odprowadzona rozmowa do właściciela, ale to nic nie daje na chwile obecną. Wiadomo o jakie cele walczymy i myślę, że sytuacja organizacyjno – finansowa powinna być ustabilizowana, żebyśmy się nie martwili czy dostaniemy pensje czy nie. Wiadomo, że dzisiejszego wyniku nie można zganiać na problemy finansowe, choć to też w jakimś stopniu odbija się na drużynie. Chcieliśmy się pożegnać z ostrowiecką publicznością jak najlepiej i wygrać ten mecz, ale niestety nie udało się. Mamy tzw. niefarta, bo w końcowych sekundach meczu mieliśmy sytuację, ale na nieszczęście dla nas bramkarz gości spisał się kapitalnie. Wcześniej rzut karny podyktowany przeciwko nam odgwizdany, a trzy sytuacje, w których zawodnik Ponidzia dotknął piłkę ręką w obrębie szesnastki nie zostały przez sędziego zauważone. Przy pierwszej bramce zawodnik wszedł w pole karne, szykował się na strzał. Ja skróciłem kąt, „Skóra” próbował to blokować i na nieszczęście piłka poszła mu po nodze i wpadła mi za kołnierz. To jedna z takich bramek, które można nazwać przypadkowymi.

Komentarze (0)