Kontuzje i kartki spowodowały, że na pozycji stopera musiał zagrać środkowy pomocnik Tomasz Margol, a na lewej obronie skrzydłowy Adrian Frańczak. Mimo to Sandecja bardzo długo, bo aż do 89. minuty nie straciła bramki. - To, że graliśmy w eksperymentalnym ustawieniu, wymusiło na nas większą koncentrację. Każdy był skupiony na swoich zadaniach głównych i nie kombinował - powiedział Mateusz Bartków, który cały mecz zagrał na środku defensywy.
[ad=rectangle]
Od 53. minuty jego partnerem był już nie Tomasz Margol, a debiutujący w I lidze, 18-letni Michał Szeliga. - Ten chłopak ma potencjał i jeśli będzie dobrze kierowany przez trenera i kolegów z drużyny, to na pewno może grać na poziomie pierwszoligowym - ocenił.
Sandecja Nowy Sącz bardzo dobrze spisywała się do 45. minuty. Prowadziła 2:0, a jej gra mogła się podobać. Nie można tego powiedzieć o drugiej połowie, gdy biało-czarni byli cieniem samych siebie. - Przeważnie jest tak, gdy drużyna strzeli 2 gole w pierwszej połowie. Zaliczka miała wpływ na nasza nerwową grę. Mieliśmy już wróbla w garści i woleliśmy się skupić na prostych podaniach, niż trzymać piłkę przy nodze. Najważniejsze, że wygraliśmy i jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Dziękujemy wszystkim, którzy przyszli na stadion - zakończył Bartków.
Sądeczanie wciąż są niepokonani w domowych starciach z Termaliką Bruk-Betem Nieciecza. Dla Słowników marnym pocieszeniem jest pierwszy gol zdobyty na stadionie w Nowym Sączu.