Trudno wygrać mecz, jeśli traci się dwie bramki w pierwszej połowie. Już w 13. minucie Sandecja wyszła na prowadzenie po samobójczym trafieniu Dariusza Jareckiego. W tej sytuacji można mówić o pechu, bo piłka po interwencji bramkarza odbiła się od klatki piersiowej lewego obrońcy i wpadła do siatki. Większe pretensje można mieć o akcję z 31. minuty. Gracze Termaliki nie przeszkadzali zbytnio asystującemu Maciejowi Bębenkowi i dali się też łatwo ograć w polu karnym strzelcowi bramki, Łukaszowi Grzeszczykowi. - Przyjechaliśmy tu powalczyć o punkty, co niestety się nam nie udało. Mecz był podobny do tego, który zagraliśmy w Olsztynie. Zbyt łatwo straciliśmy dwa gole, a przeciwnik grał mądrze i miał to spotkanie pod kontrolą. Nie potrafiliśmy znaleźć na to odpowiedniego antidotum - przyznał trener Piotr Mandrysz.
[ad=rectangle]
Piłkarze z Nowego Sącza zagrali dużo słabiej po zmianie stron, ale przyjezdni nie wykorzystali tego w stu procentach. - Udało się nam strzelić tylko bramkę kontaktową, choć częściej byliśmy przy piłce. Za to się punktów nie przyznaje, a za skuteczność. Oddawaliśmy zbyt mało strzałów, aby móc myśleć o odwróceniu losów potyczki. Zdobyliśmy gola w końcówce, ale zabrakło nam czasu na więcej - dodał szkoleniowiec.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Termalica mogła i powinna pokonać Marcina Cabaja już w I połowie. Brakowało jej niewiele. Przykładem może być główka Rafała Kujawy, która nieznacznie minęła bramkę, czy strzał Piotra Ceglarza obroniony przez golkipera Sandecji. W II części Słoniki też mogły się pokusić o więcej niż jedno trafienie. Asystujący przy golu Jakuba Czerwińskiego Jakub Biskup sam wcześniej uderzył z rzutu wolnego, ale nieznacznie nad poprzeczką. - Nie od dziś wiadomo, że stwarzamy sytuacje, ale mamy problem z ich wykończeniem. Sezon się jeszcze nie skończył, zostało 5 meczów, parę punktów jeszcze zdobędziemy i mam nadzieję będziemy w górnej części tabeli - powiedział Dariusz Pawlusiński.