Będący w kryzysie GKS Katowice nie miał litości dla beniaminka z Gliwickiej i zaaplikował gospodarzom pojedynku aż cztery bramki. - Uważam, że pierwsza połowa była wyrównana, bo i my, i GieKSa mieliśmy sytuacje. Błąd w ustawieniu środkowych obrońców spowodował, że przegrywaliśmy 0:1. Bardzo mocno zaryzykowałem w ustawieniu. Nasza sytuacja w tabeli tego wymagała. Biorę odpowiedzialność na wynik - ze smutkiem w głosie mówi Jan Furlepa.
Przed tygodniem jego ekipa gładko pokonała Can-Pack Okocimskiego Brzesko 3:0, ale w starciu z piłkarzami Kazimierza Moskala była nie do poznania. - Zespół stracił jakby pewność siebie i dostaliśmy kolejne bramki. Wynik poszedł w świat. Wiedzieliśmy z kim gramy. Drużyna z Katowic na dzisiaj jest lepsza piłkarsko, co pokazała na boisku. Spodziewałem się po moim zespole większej determinacji w niektórych sytuacjach, a one przeważyły o wyniku - analizuje szkoleniowiec outsidera.
I-ligowe debry śląska były ważne dla fanów, którzy stworzyli świetną atmosferę. - Zepsuliśmy święto naszym kibicom. Atmosfera meczu stała na naprawdę wysokim poziomie, a my odstawaliśmy od tego poziomu - dodaje trener Energetyka ROW Rybnik.
- Wiedziałem, że będziemy się bronili, tylko zaryzykowałem, żeby wyjść wysoko. Niestety, umiejętności piłkarskie zdecydowały, że byliśmy po prostu ogrywani przez ekipę z Katowic. Założenia były proste - grać jak najwyżej i wygrać spotkanie, ale gra się tak jak przeciwnika pozwala. GieKSa nie pozwoliła nam na swoją grę - przyznaje opiekun rybniczan.
Po czwartkowej klęsce strata ROW-u do bezpiecznego miejsca powiększyła się do pięciu "oczek". - Zostało dziewięć kolejek do końca i wróciliśmy do punktu wyjścia, ponieważ przy zdobyciu trzech punktów nasza sytuacja w tabeli niewątpliwie byłaby lepsza. W tej chwili musimy się ogarnąć. Uważam, że dla piłkarzy najważniejsze jest to, że już w środę będzie następny mecz - podkreśla 57-letni trener.
Beniaminek z Rybnika do kolejnego pojedynku podejdzie osłabiony brakiem ważnych zawodników. Kontuzji nabawił się Marcin Grolik, a czerwoną kartkę zobaczył Maxim Potirniche. - Najbardziej boli mnie to, że tracimy punkty i kilku piłkarzy nie zagra w następnym spotkaniu. Musimy dać sobie z tym radę, bo nikt nam nie pomoże. Myślę, że zespół w kolejnym meczu wyjdzie i będzie chciał wygrać, by dalej walczyć o miejsce nad kreską - puentuje Furlepa.