GKS Katowice bardzo słabo rozpoczął rundę wiosenną I ligi i skomplikował sobie sytuację w tabeli. Drużyna z Bukowej wyleciała z grona drużyn, które liczą się w grze o awans do T-Mobile Ekstraklasy. - Po raz kolejny sami strzelaliśmy sobie bramki. To co w meczu z Arką przy utracie bramek wyprawialiśmy, to nie wiem jak to nazwać - kręci głową z niedowierzaniem Kazimierz Moskal.
Po wspomnianym pojedynku z Arka Gdynia (0:3) doświadczony szkoleniowiec ogłosił, że podaje się do dymisji. - Jeśli zespół, który jest na trzecim miejscu po rundzie jesiennej i ma tyle samo punktów co drugi w tabeli Bełchatów, a potem nie umie wygrać sześciu meczów rundy rewanżowej, zdobywając zaledwie dwa punkty, to drużynie potrzebny jest wstrząs - podkreśla opiekun katowickiej drużyny.
Szkoleniowiec GieKSy nie zamierza szukać wytłumaczenia słabej formy drużyny w postawie piłkarzy. - Wyniki drużyny biorę na siebie i dlatego zdecydowałem się złożyć rezygnację na ręce prezesa Wojciecha Cygana. Przyczyną mojej decyzji są głównie wyniki sportowe, bo zespołowi z aspiracjami sięgającymi walki o awans nie wypada zdobyć dwóch punktów w sześciu meczach - wskazuje Moskal.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Mam nadzieję, że do klubu przyjdzie nowy trener i będzie w stanie na zawodnikach wymusić coś więcej. Założenia taktyczne na mecz z Arką były inne, a po naszym wyjściu na boisko działo się coś zupełnie innego i z realizacją tych założeń było różnie - przyznaje trener drużyny z Bukowej.