Lider I ligi chciałby jak najszybciej zapomnieć o pierwszej połowie sobotniego spotkania. Po 45 minutach przegrywał 0:2 z broniącym się przed spadkiem przeciwnikiem i zanosiło się na olbrzymią sensację. - W pierwszej połowie przeciwnik dobrze wychodził do kontrataków i mieliśmy z tym problemy - ocenia Lukas Bielak.
Po zmianie stron Górnik już bezapelacyjnie dominował. Zdołał jednak doprowadzić tylko do remisu, a gola na 2:2 w podbramkowym zamieszaniu po błędzie golkipera zdobył właśnie Bielak. - Gdybym strzelił jeszcze jedną bramkę, to byłoby lepiej - uśmiecha się Słowak. - Po przerwie podchodziliśmy do pressingu i od razu to lepiej wyglądało. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy tych sytuacji, które mieliśmy, bo spokojnie mogło skończyć się 4:2. Zabrakło nam jeszcze jednej bramki - dodaje.
Bielak nabawił się groźnie wyglądającej kontuzji stawu skokowego 16 marca, w pierwszej połowie meczu z Flotą Świnoujście. Szybko wrócił jednak do pełni zdrowia i w sobotę wybiegł w podstawowej jedenastce. Ostatnio występował głównie jako defensywny pomocnik, a przeciwko Can-Pack Okocimskiemu zagrał na środku obrony w miejsce pauzującego za żółte kartki Macieja Szmatiuka, czyli na pozycji na której początkowo ustawiał go trener Jurij Szatałow. - Na Słowacji częściej grałem jako środkowy pomocnik, ale czasami występowałem też na pozycji środkowego obrońcy. Pokazałem, że umiem grać na obu pozycjach - uważa Bielak.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas![b]
[/b]