Pechowe zdarzenia miało miejsce pod koniec meczu, kiedy po jednym z rzutów rożnych Kamil Gołębiewski, bramkarz Floty, zaatakował nogami Grzegorza Bartczaka. Obrońca Zagłębia od razu padł na murawę z przeraźliwym krzykiem. Boisko opuścił na noszach.
- Nie wiemy dokładnie, co się stało Grześkowi. Kolano jest mocno spuchnięte i dopiero we wtorek lub środę przejdzie dokładnie badania, kiedy opuchlizna już trochę zejdzie. Wtedy będziemy wiedzieli dużo więcej - mówi serwisowi SportoweFakty.pl Jan Wierzbicki, rzecznik prasowy KGHM Zagłębia Lubin.
Prawdopodobnie Bartczak już do końca rundy jesiennej nie pojawi się na boisku. Być może czeka go nawet kilkumiesięczny rozbrat z piłką. Pierwsze diagnozy mówią o uszkodzeniu wiązadeł pobocznych, lecz dopiero dokładne badania pokażą, jak poważny jest uraz.
Dla trenera Zagłębia, Dariusza Fornalaka to spory cios. Szkoleniowiec Miedziowych ma coraz większe problemy z obsadzeniem linii obrony. Za czerwoną kartkę pauzuje Łukasz Jasiński, a w niedzielę z boiska wyleciał także Mate Lacić.