I ty możesz zostać napastnikiem

Patrząc na wyjściowy skład Odry Opole wiele osób może się zdziwić, ponieważ w wyjściowej 11 niebiesko-czerwonych nie ma ani jednego nominalnego napastnika. Nie oznacza to jednak, że klub z ulicy Oleskiej gra aż tak zachowawczy futbol. Ta sytuacja to efekt trudności finansowych klubu i perturbacji z Marcinem Pontusem, który miał być głównym żądłem Odry. To dlatego na szpicy mogliśmy już widzieć pomocników i obrońców opolan.

Aby zrozumieć obecną sytuację należy przypomnieć, że po zakończeniu zeszłego sezonu z drużyny odszedł jej najlepszy strzelec Ugo. - Nie chcę robić jakiś sentymentalnych wycieczek do Ugo. Był jaki był, ale myślę, że dzisiaj miałby na koncie z pięć, sześć bramek z tych sytuacji, które stwarzamy i to by się przełożyło na kolejne punkty- stwierdził pytany po meczu z Widzewem Łódź o lukę w ataku trener Andrzej Prawda.

Rolę Nigeryjczyka w obecnym sezonie miał przejąć pozyskany wcześniej z GKS-u Jastrzębie Marcin Pontus. Od początku rozgrywek młody snajper raził jednak nieskutecznością pod bramką rywali i jego dorobek zamknął się zaledwie jedną bramką w siedmiu meczach. - Postawiłem na konia, a koń okazał się kulawy - powiedział na jednej z konferencji trener Andrzej Prawda. Po spotkaniu z Wisłą Płock Pontus znalazł się poza kadrą i od tego czasu usilnie starał się opuścić klub. Skierował nawet do PZPN-u wniosek o rozwiązanie jego kontraktu z powodu zaległości finansowych. Centrala jego prośbę rozpatrzyła pozytywnie i piłkarz nie jest już związany z Odrą.

Kiedy odpadł pierwszy nominalny napastnik, wszystkie oczy skierowały się na młodego Nigeryjczyka, pozyskanego ze Znicza Pruszków Charlesa Nwaogu Uchenne. Czarnoskóry snajper bardzo dobrze wprowadził się do nowego zespołu w meczu przeciwko swojemu byłemu klubowi. Potem z jego występami było już jednak tylko gorzej. Dotychczas nie zdobył jeszcze bramki dla niebiesko-czerwonych. - Charles to jeszcze nie ten rozmiar kapelusza - stwierdził kiedyś opiekun niebiesko-czerwonych.

Na tej dwójce skończyły się zapasy napastników w opolskiej kadrze. Należało więc poszukać rozwiązania alternatywnego. Padło na wypożyczonego z Piasta Gliwice 23-letniego pomocnika Michała Filipowicza, który najpierw w kilku meczach w 46.minucie zmieniał Uchennę, aby od pojedynku z Koroną pojawiać się już w wyjściowej 11 w charakterze napastnika. Jak na razie ma na koncie dwie bramki, w tym jedną przepięknej urody zdobytą przeciwko drużynie z Kielc. - Odpowiada mi nawet ta pozycja. Lubię grać tyłem do bramki, lubię pojedynki jeden na jeden i myślę, że na razie to będzie moja pozycja - mówił po tamtym meczu.

Od tego czasu Filipowicz jest rzeczywiście jest podstawowym snajperem Odry, chociaż od meczu ze złocisto-krwistymi nie zdobył gola. W meczu z GKP Gorzów na szpicy zastąpił go kolejny piłkarz przekwalifikowany na napastnika - Artur Monasterski, którego trener ustawił na tej pozycji także przeciwko Górnikowi Łęczna. Co ciekawe, ten zawodnik w tym sezonie oprócz lewej pomocy grał też na lewej obronie. Póki co jego występ był epizodyczny, bo na Lubelszczyźnie nabawił się kontuzji mięśnia dwugłowego i najbliższe dwa tygodnie spędzi na leczeniu.

Wprawdzie w kadrze Odry znajduje się jeszcze doświadczony Marcin Józefowicz, ale trener traktuje go już bardziej jako pomocnika, albo piłkarza podwieszonego za napastnikiem, a nie rasowego snajpera. Nie przeszkodziło to jednak popularnemu Józkowi w zdobyciu sześciu goli w lidze, co daje mu oczywiście tytuł najlepszego strzelca opolan.

- Przypomnę, w jakich warunkach i okolicznościach budowaliśmy ten zespół. Na dobrą sprawę nikt rozsądnie myślący i umiejący dobrze grać w piłkę nie chciał nawet z nami rozmawiać, wiec zostali ci, którzy grali tutaj w zeszłym sezonie i dołączyli ci, którzy nie mieli klubu. Dlatego mamy zespół jaki mamy. Licencje dostaliśmy cztery dni przed pierwszym meczem. Już wtedy zaległości były całkiem poważne. Nie chcę się sam chwalić, ale dokonuje jakiś ekwilibrystycznych cudów, żeby ten zespół grał, strzelał bramki i zdobywał punkty. Dlatego robię z pomocników napastników, czasami obrońcy też się włączają, żeby tam pomagać. Nie mamy rasowego napastnika i takie są fakty - komentuje całą sytuację Andrzej Prawda i dodaje: - Czekamy na zimę, wtedy poszukamy. Myślę, że unormuje się też sytuacja w klubie. Póki co nie gramy źle, ale brakuje nam wykończenia. Gdybyśmy mieli kogoś pazernego na bramki to na pewno bylibyśmy w zupełnie innych nastrojach.

Komentarze (0)