Od samego początku rywalizacji bardzo dużo było walki w środku boiska i szarpanych akcji. Zagłębie nie weszło w mecz najlepiej, ale gra gospodarzy również pozostawiała wiele do życzenia. W pierwszej połowie białostoczanie wykorzystali właściwie jedyną dogodną sytuację do zdobycia bramki. - Rzadko strzelam bramki, ale jak już coś wpadnie to jest na co popatrzeć. Zauważyłem, że bramkarz zrobił ruch i posłałem futbolówkę w przeciwnym kierunku. Żadnego przypadku, uderzyłem dokładnie tam gdzie chciałem - przyznał po meczu Rafał Grzyb[i].
[/i]Początek rundy w wykonaniu żółto-czerwonych nie był nadzwyczajny i piłkarze już mogli poczuć presję ze strony kibiców. Natomiast Zagłębie weszło w sezon bardzo dobrze i na Podlasiu obawiano się pojedynku z ekipą Oresta Lenczyka. - Znaliśmy swoją wartość i wierzyliśmy w siebie. Może ten mecz nie był porywający, ale każdy zespół miał swoje okazje. Gdyby pod koniec pierwszej połowy Arek Piech trafił do siatki, to byłoby bardzo ciężko znowu wyjść na prowadzenie. Można powiedzieć, ze wreszcie i do nas uśmiechnęło się szczęście. Ważne, że zdobyliśmy trzy punkty, które dadzą nam spokój przed kolejnymi meczami. Mam ogromną nadzieję, że już na dobre zadomowimy się w pierwszej ósemce - dodał kapitan Jagiellonia Białystok.
Już w najbliższą środę żółto-czerwoni podejmą na własnym stadionie Lechię Gdańsk. Pierwsza odsłona dwumeczu w ćwierćfinale Pucharu Polski wzbudza w Białymstoku ogromne emocje. - Na pewno nie lekceważymy Pucharu Polski. Postaramy się powtórzyć wyczyn sprzed kilku lat i zdobyć cenne trofeum. Jestem obecnie jedną z niewielu osób w klubie, które wiedzą jak smakuje trium w tych rozgrywkach. Chcemy zrobić to dla siebie i dla naszych kibiców - zakończył pomocnik białostoczan.