Piłkarze Floty Świnoujście wrócą na ligowe boiska po ponad stu dniach przerwy, w sobotę o 15. - Przyłożyłem się ogromnie do okresu przygotowań. Porażka, zwolnienie z klubu... to wszystko jest wkalkulowane w zawód trenera, ale niepowodzenia z Flotą były dla mnie wyjątkowo przykre. Czuję podwójną odpowiedzialność za nieudaną poprzednią rundę, ponieważ atmosfera w Świnoujściu jest rodzinna i pracuje tu z przyjaciółmi. Przed sobotą stresuję się więc jeszcze bardziej niż w czasach prowadzenia Pogoni Szczecin czy Lecha Poznań przy 20-30 tysiącach ludzi na trybunach - wyznał Bogusław Baniak.
Trenowana przez niego Flota Świnoujście zimowała w strefie spadkowej i musi bronić się przed spadkiem. - Nie chcę zepsuć sobie trenerskiego życiorysu na stare lata. Czasem trenerka jest tak cholernym zawodem, że mimo przebiegnięcia setek kilometrów i przeniesienia tysiąca ton ciężarów nie ma wyniku. Dlatego też inauguracja jest dla mnie jak start samolotu. Przygotowujesz się długo, ale zawsze jest pewna niewiadoma, jak to wszystko się poukłada - porównał "Bebeto".
Pierwszym rywalem świnoujścian będzie Miedź Legnica, czyli jedna z nielicznych drużyn, którą pokonali w rundzie jesiennej. Bogusława Baniaka wcale to jednak nie uspokaja. - Miedź jest kandydatem nr 2 do awansu. To jest już trochę inna drużyna niż ta, którą prowadziłem, jednak podstawa została niezmieniona. Madejski, Burkhardt, Łobodziński, Zakrzewski... to są wielkie nazwiska, niesamowita siła. Nie znam silniejszego personalnie zespołu w I lidze - komplementuje szkoleniowiec.
Flota przeprowadziła zimą wietrzenie szatni. Klub pożegnał ośmiu zawodników, zakontraktował sześciu a niewykluczone, że jeszcze wyrówna bilans zysków oraz strat i pozyska dwóch ofensywnych graczy: Petra Hoska oraz Sebastiana Olszara. - Taka rotacja to nie nagły wymysł trenera czy kierownictwa klubu. Każda decyzja personalna została przemyślana. We Flocie Świnoujście każda złotówka jest oglądana kilka razy i podjęliśmy racjonalne ruchy. Oczywiście, jako trenerowi marzyłoby mi się, żeby stworzono mi tu drużynę jak pana Dadełło w Miedzi, który ma dużo pieniędzy, ale realia są odmienne. Inna sprawa, że kiedy czytam niektóre komentarze, to odnoszę wrażenie, że pracuję w Realu Madryt - wbił szpileczkę Baniak.
- Przydałoby się Flocie więcej stabilizacji, bo jak tu stworzyć drużynę, gdy co pół roku zabiera się trenerowi dziewięciu zawodników. Problem jest związany z finansami - część piłkarzy jest wypromowana przez Flotę, a po zakończeniu kontraktu stawia jakieś nieosiągalne warunki. Flota nie zabroni tym ludziom robić kariery, a czas pokazuje, że niekoniecznie to im wychodzi. Powtarzam jeszcze raz - stabilizacja kadrowa i finansowa przysłużyłaby się całemu klubowi - zaznaczył Baniak.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Optymistycznym sygnałem przed inauguracją były wyniki sparingów. Flota wygrała dziesięć z czternastu gier, po dwa zremisowała i przegrała. - Żałuję, że na koniec zabrakło takiego poważnego testu. Były zakusy na zorganizowanie meczu ze Śląskiem Wrocław, Zagłębiem Lubin, ale nie wyszło, a niekoniecznie chciałem grać z ligowymi rywalami. Problem ze znalezieniem sparingpartnera wynika w pewnym stopniu z położenia Świnoujścia. Trudno tu ściągnąć klasowego rywala. Wartościowym testem był mecz z czeskim Żlinem, który przegraliśmy po drobnym błędzie. Coś jak Polska-Szkocja, gdzie jednak akcja zdecydowała o wyniku. Oby w sobotę było inaczej. Zrobimy wszystko, aby nie spaść z ligi, a w następnych sezonach wrócić do rywalizacji o najwyższe cele - zadeklarował Bogusław Baniak.