Gliwiczanie przystąpią do tego meczu po porażce z krakowską Wisłą. Piast wrócił na Śląsk z bagażem dwóch bramek. Po tamtym pojedynku pozostał jednak niedosyt. Beniaminek mógł bowiem pokusić się o sprawienie niespodzianki. Raz kolejny zabrakło jednak skuteczności. - W pierwszej połowie meczu z Wisłą mieliśmy kilka sytuacji, które przy odrobinie szczęścia mogły się zakończyć golem. Tak naprawdę wystarczyło trafić w bramkę, ale my nie daliśmy szansy wykazać się bramkarzowi. Tego na pewno szkoda i szkoda tej pierwszej straconej bramki, bo jej na pewno można było uniknąć. Nie mówię o tej drugiej, bo w tym momencie wynik spotkania był już w sumie rozstrzygnięty, ale tą pierwszą głupio straciliśmy i tego żałujemy. To była bramka do szatni. Gdybyśmy utrzymali bezbramkowy wynik do przerwy, to ta druga połowa mogłaby się różnie potoczyć - powiedział Jarosław Kaszowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Kapitan Piasta jest przekonany, że gdyby nie gol stracony w ostatnich sekundach pierwszej połowy, spotkanie mogłoby się zakończyć zupełnie innym wynikiem, chociaż po zmianie stron to krakowianie byli zespołem przeważającym. - Wiadomo, ze Wisła miała swoje sytuacje w tej drugiej połowie, ale to się wiązało z tym, że my musieliśmy co nieco zmienić w naszej grze. Wiadomo, jak się gra, kiedy się przegrywa i to jeszcze na terenie mistrza Polski. Szkoda tej pierwszej połowy. Gdybyśmy lepiej nastawili nasze celowniki, mogło być inaczej. Do niedawna mówiło się o naszym pierwszym kwadransie, bo wówczas w tym okresie traciliśmy bramki. Teraz straciliśmy je w doliczonym czasie gry. Tego szkoda. Wytrzymaliśmy ten pierwszy kwadrans. Zagraliśmy dobrze, agresywnie. Podchodziliśmy wysoko do przeciwnika, nie dawaliśmy się mu rozegrać. Jak już powiedziałem żałujemy tej pierwszej straconej bramki. Złożyła się na nią seria naszych błędów, bo można było wybić tę piłkę dużo wcześniej. Gdyby do przerwy było 0:0, Wisła po zmianie stron zagrałaby zupełnie inaczej, musiałaby się otworzyć. My moglibyśmy skontrować i różnie się to mogło skończyć - zauważył piłkarz.
Jarosław Kaszowski jest przekonany, że Piast osiągałby dużo lepsze wyniki, gdyby mecze mógł rozgrywać na własnym terenie. Gliwiczanie praktycznie wszystkie starcia grają na wyjeździe. Ich domowe konfrontacje odbywają się bowiem w Wodzisławiu Śląskim. - W naszym zespole nie ma zawodnika, który strzeliłby w tym sezonie więcej niż jedną bramkę. Na pewno mieliśmy ciężkich przeciwników i graliśmy na wyjazdach, a wszyscy widzimy jak to jest, kiedy rywala podejmuje się u siebie. Ruch potrafił wygrać z Lechem Poznań. Tak naprawdę mając kilka sytuacji, strzelając dwie bramki. My niestety nie mamy tego luksusu, bo nie gramy w Gliwicach. Punktów musimy szukać wszędzie. Za nami już jednak spotkania z pierwszą trójką i teraz walczymy już z zespołami, które są w naszym zasięgu - stwierdził.
W najbliższym meczu na drodze Piasta stanie chorzowski Ruch. Skrzydłowy gliwickiego zespołu nie ma wątpliwości, że jego zespół stać na zdobycie trzech punktów w tej konfrontacji i... po te punkty sięgnie. - O punkty na pewno będzie trudno. Cieszy mnie jednak fakt, że Ruch wygrał z Lechem, bo w tym momencie jego piłkarze mogą być zbyt pewni siebie, bo skoro wygrali z Lechem, to teraz pokonają jakiegoś tam Piasta. Do tej pory w meczach między nami było różnie. Wygrywaliśmy raz my, raz oni. Wynik pozostaje zatem sprawą otwartą. Przed sezonem graliśmy sparing, przegraliśmy 0:1. Mieliśmy jednak kilka sytuacji, graliśmy dobrą piłkę. Ja myślę, że skoro zagramy u siebie w Wodzisławiu teraz, kiedy już na tyle poznaliśmy ten teren, powinno się nam grać tam dużo łatwiej. Jestem przekonany, że zdobędziemy trzy punkty. Teraz mamy dwa mecze, które gramy u siebie. Chcemy w nich przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść, bo wiemy, że tylko te dwie wygrane pozwolą się nam odbić od tego dołu tabeli - zauważył kapitan Piastunek.
Dla Piasta nie będą to pierwsze w tym sezonie derby. Gliwiczanie nie tak dawno zmierzyli się z Górnikiem Zabrze. Tego meczu nie wspominają jednak dobrze, bo musieli w nim uznać wyższość rywala. - Liczymy na inny scenariusz niż w meczu z Górnikiem. Tym bardziej, że te derby zagramy u siebie. Mecz w Zabrzu był pierwszym w historii pojedynkiem derbowym w ekstraklasie. Teraz będzie już inaczej. Mamy za sobą kilka spotkań. Chociaż w naszym przypadku w ekstraklasie jak na razie mecz z każdym w przeciwnikiem jest tym pierwszym. Tamte derby przegraliśmy, chociaż w drugiej połowie mogliśmy coś strzelić, bo Górnik się tylko bronił. Teraz przed nami taki mecz, który musimy wygrać. Zdajemy sobie z tego sprawę. Ja patrzę na to przez pryzmat meczu z ŁKS-em. Też musieliśmy wygrać i udało się. Po ciężkich bojach, bo wiemy, że nie był to piękny mecz, ale wygraliśmy i to jest najważniejsze. Chciałbym, żeby tak samo było teraz - powiedział zawodnik.
W zespole Ruchu aż roi się od doświadczonych w ekstraklasie zawodników. Kaszowski zapewnia, że on i jego koledzy wiedzą na kim skupić większą uwagę. Obie drużyny doskonale się znają. Nie zmierzą się ze sobą po raz pierwszy. - Wiadomo, że Ruch to ograna, poukładana drużyna, posiada doświadczonych zawodników. Wzmocnili się teraz przed sezonem. My dobrze wiemy na kim się skupić. Znamy ten zespół. My wiemy, jak oni grają. Oni wiedzą, jak gramy my. Tym bardziej, że u nich pracuje trener, który pracował w Piaście, nas prowadzi szkoleniowiec, który pracował w Ruchu. To będzie zatem taki mecz znajomych - zakończył kapitan Piasta.