- Zimą nie było mi łatwo, miałem bardzo niepewną sytuację, bo dość długo szukałem nowego pracodawcy. Teraz jednak czuję się super. Błyskawicznie zadomowiłem się w nowej ekipie i ze spokojem buduję formę. Moja praca jest wyjątkowo poukładana - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Marcin Kikut.
Łodzianie zamykają tabelę T-Mobile Ekstraklasy i wielu obserwatorów nie daje im najmniejszych szans na uniknięcie spadku. 30-letniego pomocnika to jednak nie przeraża. - Uważam, że mamy spory potencjał. W składzie Widzewa jest wielu młodych i bardzo zdolnych chłopaków. Najważniejsze, byśmy potrafili to odpowiednio wykorzystać. Myślę, że jeśli wszyscy będziemy zdyscyplinowani, a moi koledzy dodadzą jeszcze młodzieńczą fantazję, to wywalczymy utrzymanie i niektórzy mocno się zdziwią.
Kikut zaczynał przygodę z poważnym futbolem jako prawy pomocnik. Na tej pozycji z bardzo dobrym skutkiem grał w Amice Wronki, później jednak - za kadencji Franciszka Smudy w Lechu Poznań - został przekwalifikowany na bocznego obrońcę. W którym miejscu boiska zobaczymy go w ekipie Artura Skowronka? - Z tego co widzę na treningach, to jestem przymierzany na prawą stronę defensywy. Tak wynika z wszystkich schematów, które ćwiczymy. Szkoleniowiec wie jednak, że grywałem też w drugiej linii i gdyby zaszła taka potrzeba, mogę tam wrócić. Nie będzie to stanowić wielkiego problemu - zaznaczył.
Która pozycja jest teraz nominalną dla 30-latka? - Chyba jednak obrona. Kiedyś ustawiano mnie w pomocy ze względu na uwarunkowania fizyczne, ale później zaszły duże zmiany i ewentualny powrót do tej formacji nie nastąpiłby raczej z marszu. Musiałbym rozegrać dwa lub trzy mecze, żeby znów się do tego przyzwyczaić. Jeszcze w czasach gry w Lechu trener Jacek Zieliński traktował mnie jako uniwersalnego piłkarza, ale na dzień dzisiejszy z całą pewnością jestem obrońcą - zakończył Kikut.