Czesław Michniewicz (na razie) nie dla Widzewa?

Były szkoleniowiec Podbeskidzia Bielsko-Biała przyznaje, że interesujący się jego zatrudnieniem klub ma poważne problemy i zmiana trenera wcale nie musi ich rozwiązać.

Widzew Łódź radzi sobie w tym sezonie w lidze fatalnie. Zespół z Al. Piłsudskiego zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Mimo zmiany pod koniec września trenera gra drużyny nie uległa poprawie, a według opinii wielu wręcz się pogorszyła. Nic dziwnego, że w Łodzi z rozrzewnieniem wspomina się czasy, gdy opiekunem pierwszego zespołu był Czesław Michniewicz. W sezonie 2010/2011, gdy przejął w listopadzie słabo grający wcześniej Widzew, poradził sobie na tyle dobrze, że po udanej rundzie wiosennej miał przez moment szansę wprowadzić łodzian do europejskich pucharów. O tym że świetnie nadaje się na "strażaka" pokazał również kilka miesięcy temu w spektakularny sposób ratując ekstraklasę dla Podbeskidzia Bielsko-Biała. Wygląda na to, że Widzew w nowym roku potrzebować może podobnego "cudu", stąd pomysł ponownego zatrudnienia lubianego w Łodzi szkoleniowca.

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Czy Widzew będzie w stanie skusić do tak ryzykownego kroku Michniewicza?
Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Czy Widzew będzie w stanie skusić do tak ryzykownego kroku Michniewicza?

- Na ten moment mogę jedynie potwierdzić, że ktoś z klubu się ze mną kontaktował, więc jest taki temat. W Widzewie w tej chwili jest jednak tyle problemów, że nie można zakładać, iż przyjście trenera nagle wszystko zmieni. Problemy te nawarstwiają się od dawna i ludzie prowadzący klub muszą się najpierw spotkać i poważnie zastanowić nad tym co dalej. Powiem to raz jeszcze: zmiana szkoleniowca nic tu nie pomoże - przyznaje Michniewicz.

Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.

Były trener między innymi Lecha Poznań i KGHM Zagłębia Lubin nie chce na razie zaprzątać sobie głowy ewentualną pracą w klubie, którego przyszłość jest bardzo niejasna. Czeka więc spokojnie na rozwój wypadków. - Na razie przyjąłem do wiadomości, że jest ze strony kogoś w klubie zainteresowanie moją osobą. Nie podjąłem żadnej decyzji, bo i w zaistniałych okolicznościach nie mogę tego zrobić. Trener musi wiedzieć, co go zastanie w drużynie. Do przerwy zimowej zostały dwa mecze, trzeba je dograć, a potem zastanowić się jak ratować sytuację. Na razie nie wiadomo nawet co będzie w styczniu, kiedy zespół rozpocznie przygotowania do dalszej części sezonu. Nikt nie jest w stanie powiedzieć kto się stawi na zajęciach a kto nie - podkreśla.

Podbeskidzie Bielsko-Biała to kolejny klub, który nie pozwolił Michniewiczowi dokończyć rozpoczętej pracy. Gdzie teraz szczęścia spróbuje lubiany szkoleniowiec?
Podbeskidzie Bielsko-Biała to kolejny klub, który nie pozwolił Michniewiczowi dokończyć rozpoczętej pracy. Gdzie teraz szczęścia spróbuje lubiany szkoleniowiec?

Bezrobotny obecnie szkoleniowiec jest przekonany, że to nie jakość czy umiejętności piłkarzy są największym problemem zespołu. - Ktoś po drodze popełnił błędy. Trzeba ustalić gdzie, kiedy i kto jest za nie odpowiedzialny. Taka osoba powinna odejść. Nie może być tak, że klub będzie próbował naprawiać sytuację tymi metodami, którymi się w te tarapaty wpędził - sugeruje początek ścieżki naprawczej.

Źródło artykułu: