Czy jest jeszcze nadzieja dla Motoru?

Do niedawna w Lublinie nie unikano odważnych deklaracji o zamiarze walki o awans do I ligi. Postawa drużyny brutalnie zweryfikowała te plany, gdyż musi ona martwić się o utrzymanie.

Rundę jesienną Motor zakończył w 10-zespołowej strefie spadkowej. Lublinianie w niewielu meczach spisali się na miarę oczekiwań kibiców. Częściej zawodzili, a do sportowych problemów doszły zaległości finansowe. - Cieszymy się, że zbliża się zima. Będzie czas, żeby pewne rzeczy ustabilizować i polepszyć. Mam nadzieję, że w następnej rundzie będzie to wyglądało o wiele lepiej - uważa Maciej Tataj.

Doświadczony napastnik dołączył do drużyny w trakcie rozgrywek i od razu stał się jej gwiazdą. Dobra forma zaowocowała wieloma przedniej urody golami i pozycją lidera klasyfikacji strzelców. Kiepskie wyniki osiągane przez zespół Tataj zrzuca na karb braku zgrania. - Myślę, że tu potrzeba dużo spokoju. Kilku zawodników przyszło pod koniec przygotowań, wskoczyli do pierwszego składu i wszyscy wymagali, żeby tu były cuda. Naprawdę trzeba przepracować okres przygotowawczy i wtedy będzie można się rozliczyć. Tabela jest spłaszczona. Wszystko przed nami - podkreśla piłkarzy wypożyczony z Dolcanu.

Trener Robert Kasperczyk pokusił się o porównanie Motoru z ostatnim rywalem - Legionovią Legionowo. Podkreślił, że drużyna z Mazowsza jest rozsądnie budowana od kilku lat, czego nie można powiedzieć o jego ekipie. Tę różnicę uznał za kluczową. - Cykliczna praca procentuje. Legionovia nie ma wielkich nazwisk, ale tworzy zespół. Na to w Lublinie chyba trzeba będzie poczekać. Jeżeli ktoś myśli, że po wymianie co pół roku połowy kadry i nie wiadomo jeszcze jakich zmianach będzie zespół to znaczy, że na piłce zna się średnio - ocenia szkoleniowiec.

Źródło artykułu: