Mateusz Sławik od wtorku łączy funkcję trenera bramkarzy Górnika Zabrze i golkipera drugoligowego Rozwoju Katowice. W sobotę po raz pierwszy wystąpił w barwach drużyny ze stadionu przy ul. Zgody w podwójnej roli, ale nie mógł meczu zaliczyć do udanych. Po jego błędzie padła jedyna w tym meczu bramka dla Polonii Bytom.
Tuż przed linią pola karnego piłkę przyjął Bartosz Nowak, doszedł do pozycji strzeleckiej i uderzeniem z kilkunastu metrów skierował piłkę do siatki. Ta wcześniej "przeszła" po rękach interweniującego Sławika, ale spóźniony w tej sytuacji golkiper nie zdołał strzału sparować za linię końcową.
Po końcowym gwizdku doświadczony bramkarz nie ukrywał, że popełnił błąd i posypał głowę popiołem. - Jako trener na pewno miałbym uwagi do bramkarza za taką interwencję - przyznaje Sławik. - To była w miarę prosta piłka. W ostatniej chwili zmieniła tor lotu i trochę "siadła", ale nie szukam tłumaczeń. Na treningu nieraz łapie się takie strzały i człowiekowi wydaje się, że w czasie meczu też da sobie radę - dodaje 33-latek.
Bramkarz Rozwoju z klubem KWK Wujek pożegna się za tydzień, meczem z MKS-em Kluczbork. Będzie to ostatni dla katowiczan mecz o punkty w tym roku. Ostatnie dni i nowe zobowiązania zakłóciły jednak Sławikowi tryb przygotowań do meczu z Polonią. - Miałem utrudnione zadanie. Przygotowań do tego spotkania albo w ogóle nie było, albo ograniczyły się jedynie do sfery mentalnej. Starałem się być skupiony na tyle, ile mogłem - zapewnia gracz śląskiej drużyny.
Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas!
- W Zabrzu czeka mnie dużo pracy i dużo wyzwań. Tym bardziej cieszę się i dziękuję działaczom oraz sztabowi Rozwoju, za tak wyrozumiałe podejście do tematu i pozwolenie mi na podjęcie pracy w Górniku od zaraz - puentuje gracz katowickiej drużyny.