Gdy 18 września ekipa Jose Mourinho przegrała ze Szwajcarami 1:2 i to na Stamford Bridge, nawiedziły ją zapewne demony z poprzedniego sezonu, gdy zaliczyła totalną klapę i nie wyszła z grupy. Tym razem jednak londyńczycy pokazali pazur i w trzech następnych spotkaniach zagrali kapitalnie.
Najpierw Chelsea pokonała na wyjeździe Steauę Bukareszt 4:0, a następnie dwukrotnie zaaplikowała trzy gole Schalke 04 Gelsenkirchen. Efekt? Pewne prowadzenie w grupie E z imponującym bilansem jedenastu goli strzelonych i tylko dwóch straconych. Co więcej, Petr Cech nie wyjmował piłki z siatki od 279 minut!
Po 4. kolejce The Blues są już niemal pewni udziału w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Czeka ich jeszcze wprawdzie wyjazd do Bazylei, ale nawet gdyby tam przegrali, to w ostatniej kolejce podejmą Steauę i triumf da im awans z 1. miejsca.
To duża zmiana w porównaniu do poprzedniego sezonu. Chelsea broniła wówczas głównego trofeum, ale w decydującym momencie wpadła w dołek (posadą zapłacił za to Roberto Di Matteo) i ostatecznie zakwalifikowała się tylko do Ligi Europejskiej, którą później wygrała (już pod wodzą Rafaela Beniteza).
Dziś ekipie z Londynu jest łatwiej, bo nie ma w grupie tak wymagających rywali jak Szachtar Donieck i Juventus Turyn (jesienią zeszłego roku kluby te prezentowały bardzo wysoką formę). Nie zmienia to jednak faktu, że pod wodzą Jose Mourinho The Blues prezentują dojrzały i wyrachowany futbol, dlatego ryzyko takich wpadek jak ta ubiegłoroczna jest ograniczone do minimum.