Od pierwszych minut niedzielnego meczu do szaleńczych ataków rzucił się Górnik Zabrze. Na bramkę Lecha Poznań co chwilę sunęły groźne ataki zabrzan, którzy imponowali luzem i finezją w grze. Ostatecznie udało im się zdobyć tylko jedną bramkę do przerwy, co okazało się niewystarczające do odniesienia zwycięstwa, ponieważ po przerwie lepiej zaczęli grać poznaniacy i to oni zdobyli jeszcze trzy gole. - Nic na to nie wskazywało i pewnie nikt w nas nie wierzył. Wygraliśmy 3:1 i to jest dla nas najważniejsze - cieszy się Łukasz Trałka.
Lechici mieli w tym spotkaniu sporo szczęścia, bo Górnik miał mnóstwo sytuacji w pierwszej połowie, ale brakowało im szczęścia i zimnej krwi w polu karnym. - Jak my nie wykorzystujemy sytuacji to się mówi, że brakuje umiejętności, a gdy przeciwnik to, że nie ma szczęścia. W tym spotkaniu zabrakło nam wszystkiego po trochu. Jakby Górnik wykorzystał swoje sytuacje, to byłoby po meczu już po pierwszej połowie. Ciężko się podnieść w takich sytuacjach, ale jednak potrafiliśmy to zrobić - mówi pomocnik Lecha.
Poznaniacy rozegrali dwie różne połowy. Przed przerwą byli totalnie zagubieni, nie potrafili wymienić kilku podań i notowali proste straty. Co takiego działo się w szatni, że w drugiej połowie obraz gry uległ zmianie? - Nie będę opowiadał co się działo w szatni. Popularne jest mówienie, że było gorąco. Było jednak spokojnie, merytorycznie, co poskutkowało - dodaje Trałka.
Mimo zwycięstwa gra Lecha nie napawa optymizmem. Co trzeba zmienić, aby Kolejorz zaczął regularnie wygrywać? - Nie jestem aż tak mądry, aby mieć na to receptę. Gdybyśmy to wiedzieli mielibyśmy więcej punktów i nasza gra wyglądałaby lepiej. Chcę się cieszyć z tego zwycięstwa i nie myśleć o tym co było za nami, bo tego nie zmienię - zakończył Łukasz Trałka.