[i]
- Piłka ma to do siebie, że trzeba grać do ostatniego gwizdka. Może się zdarzyć nawet tak, że przegrywasz do 90 minuty, a potem strzelasz dwie bramki i wygrywasz spotkanie [/i]- mówi Bartosz Iwan, pomocnik zabrzańskiej drużyny.
Po bardzo słabej w wykonaniu gospodarzy pierwszej połowie Śląsk Wrocław przy Roosevelta prowadził dwoma bramkami. - W pierwszej połowie Śląsk miał wyraźną przewagę i strzelił dwie bramki. Gdyby tuż przed przerwą Tomek Hołota dołożył trzecie trafienie, to myślę, że byłoby po meczu. Mieliśmy jednak trochę szczęścia, zostawiliśmy serce na boisku, a dzięki walce, determinacji i zaangażowaniu na boisku zgarnęliśmy całą pulę - ocenia "Ajwen".
W przerwie piłkarze Górnika przeszli swoistą metamorfozę, wychodząc na drugą połowę niczym zupełnie inny zespół. - Trener w szatni nas pobudził. Przyczyny postawy w pierwszej połowie siedziały w głowach zawodników. Źle weszliśmy w mecz i po stracie dwóch bramek zrobiło się nerwowo. Ciężko się gra przegrywając 0:2, ale wzięliśmy odpowiedzialność na własne barki i byliśmy po przerwie drużyną zdecydowanie lepszą - przekonuje 29-latek.
kolejnym meczu udowadnia, że mecz kończy się dla niego dopiero z ostatnim gwizdkiem sędziego. - Trener Nawałka wielokrotnie uczulał nas, że mecz nigdy nie trwa 90 minut i nie można osiąść na laurach. Dlatego też my gramy do końca i tak zdobyliśmy bramkę z Zawiszą, a w meczu ze Śląskiem zaliczyliśmy nawet dwa trafienia. Bylibyśmy zadowoleni z remisu, ale poszliśmy za ciosem, "Prezes" wykończył akcję po profesorsku i tuż przed końcem cały stadion oszalał - uśmiecha się pomocnik zabrzan.
Trójkolorowi są po piątkowym zwycięstwie liderem T-Mobile Ekstraklasy. - Chcielibyśmy, żeby tak zostało jak najdłużej, ale to nie jest najważniejsze. Zostało jeszcze sporo kolejek do końca i trzeba jak najwięcej tych punktów nazbierać przed ich podziałem. Potem wszystko się dzieli na pół i trzeba sobie teraz wyrobić solidną zaliczkę - wyjaśnia Iwan.
- Śląsk chyba za wcześnie uwierzył, że trzy punkty już są na jego koncie. Udało nam się to rozluźnienie w ich szeregach wykorzystać, strzelić dwie bramki. Mamy sporą satysfakcję z tego, że utarliśmy im nosa - przyznaje gracz drużyny z Roosevelta.