Zespół Samiego Hyypii dzięki zwycięstwu na Rhein-Neckar Arena zasiadł w fotelu lidera co najmniej do sobotniego popołudnia. Co ciekawe, Aptekarze objęli przodownictwo w tabeli po raz pierwszy od lutego 2010 roku, czyli od 1335 dni - wówczas obecny trener Bayeru był jeszcze zawodnikiem i występował na środku defensywy.
W pierwszej połowie drużyną zdecydowanie lepszą byli gospodarze, którym brakowało szczęścia. W jednym przypadku Wieśniakom przeszkodził sędzia, nie uznając prawidłowo zdobytego gola Kevina Vollanda, z kolei w innej sytuacji Philipp Wollscheid wybił piłkę z linii bramkowej.
W 26. minucie po indywidualnej akcji wynik otworzył reprezentant Niemiec Sidney Sam. Po zmianie stron pojedynek był dość wyrównany, a następnie nadeszła 70. minuta. Wówczas po centrze Gonzalo Castro z rzutu rożnego Stefan Kiessling oddał strzał głową tuż obok słupka, a futbolówka dzięki... dziurze w siatce znalazła się w bramce. Sędzia Felix Brych ku zaskoczeniu wszystkich uznał gola i wskazał na środek boiska!
Pechowo grający gospodarze zaprzepaścili świetną okazję, by strzelić bramkę kontaktową. W 83. minucie po faulu Roberto Hilberta rzut karny egzekwował Roberto Firmino, lecz strzał Brazylijczyka odbił Bernd Leno, a dwie kolejne dobitki zatrzymały się na... słupku bramki Bayeru! Zawodnikom Markusa Gisdola w końcu udało się zdobyć gola (strzał głową Svena Schipplocka), ale na nic się to zdało.
Wśród gospodarzy przez 70 minut wystąpił w roli defensywnego pomocnika Eugen Polanski, zaś w ekipie przyjezdnych na lewej obronie od pierwszego do ostatniego gwizdka zagrał Sebastian Boenisch. Żaden z reprezentantów Polski nie był wyróżniającą się postacią meczu otwierającego 9. kolejkę Bundesligi.
1899 Hoffenheim - Bayer Leverkusen 1:2 (0:1)
0:1 - Sam 26'
0:2 - Kiessling 70'
1:2 - Schipplock 88'
Gol Kiesslinga, którego nie było:
Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.