Szkoleniowiec Podbeskidzia Czesław Michniewicz nie ma chyba w ostatnim czasie najlepszego humoru. Dotychczas trener Górali zwykle tryskał humorem i chętnie udzielał wywiadów dziennikarzom nie oszczędzając słów. Po ostatnich niepowodzeniach swojej drużyny przyjął jednak inną "taktykę" rozmów z dziennikarzami.
Po meczu z Koroną Kielce "polski Mourinho" odbył utarczkę słowną z dziennikarzem "Przeglądu Sportowego" Leszkiem Błażyńskim, a poszło o materiał zamieszczony przez publicystę w dodatku "Skarb Kibica". Michniewicz tak ocenił dziennikarza po artykule: "Ile musi być w panu jadu, że pisze pan takie głupoty".
W sobotę po meczu rozegranym również w Bielsku-Białej z Lechem Poznań Michniewicz odniósł się w taki oto sposób do pytania innego z dziennikarzy o absencję Łukasza Żeglenia: "Tu nikt o nic nie pyta, wszyscy wszystko wiedzą, a potem piszą głupoty". Szkoleniowiec przy tym w zaledwie jednym zdaniu, nie tak jak ma w zwyczaju, podsumował bądź co bądź udany w porównaniu z poprzednimi spotkaniami występ Górali (remis z Lechem 0:0).
To niejedyne mocne i krytyczne wypowiedzi płynące ze sztabu Podbeskidzia w ostatnim czasie pod adresem mediów. Kilka razy w wywiadach ostro wypowiadał się o dziennikarzach również prezes Podbeskidzia Wojciech Borecki. Czy wynika to z rozgoryczenia słabymi rezultatami drużyny w bieżącym sezonie, czy jeszcze z czegoś innego? Nie nam oceniać...