Donald Djousse dostał od Dariusza Wdowczyka szansę w drugiej połowie meczu z Lechią Gdańsk. Kameruńczykowi nie można odmówić zaangażowania, ale w zasadzie tylko tego. Po raz kolejny zabrakło techniki, zimnej krwi, umiejętności finalizowania akcji.
Zdania odnośnie tego występu były podzielone. - Generalnie nie mam zastrzeżeń do gry Donalda, miał jedną sytuację, w której mógł zachować się lepiej, ale generalnie było ok - ocenił Dariusz Wdowczyk. Wielu obserwatorów miało jednak zastrzeżeń sporo, szczególnie do zachowania w sytuacjach podbramkowych z końcówki.
Abstrahując od ocen stylu gry - statystyki są dla Donalda Djousse bezlitosne. W bieżącym sezonie pozostaje bez gola, w poprzednim trafił zaledwie dwukrotnie. Przed dwoma laty, na pierwszoligowych boiskach trochę postrzelał, ale jak to często bywa - szklanka jest do połowy pusta: Djousse zaciął się już po rundzie jesiennej.
Djousse czeka na bramkę od 360 dni. Aby uniknąć wstydliwej rocznicy ostatniego gola musi wpisać się na listę strzelców w jednym z dwóch spotkań: w piątek z Lechem Poznań lub w poniedziałek z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Pierwsza z tych szans jest szczególna: właśnie przy Bułgarskiej Kameruńczyk trafił po raz ostatni, zapewniając Pogoni Szczecin remis 1:1 we wrześniu minionego roku. Djousse wyprzedził Jasmina Buricia, który źle wyszedł na przedpole i sfinalizował dośrodkowanie Ediego Andradiny. W piątek nie zagra od pierwszego gwizdka, ale może być dublerem, szczególnie przy ewentualnym niekorzystnego wyniku.
Napastnicy w barwach Pogoni pozostają bez gola w bieżącym sezonie. Strzela natomiast i to seryjnie Łukasz Zwoliński wypożyczony do Górnika Łęczna. - Nie mam w głowie takiej myśli, że Zwoliński powinien zostać na ten sezon. Po to został wypożyczony, żeby nabrać wiary we własne umiejętności i zacząć regularnie zdobywać gole. Jak wróci do nas, to będziemy oczekiwać tego samego w T-Mobile Ekstraklasie. Czy podoła? Nie wiem, ale na razie jesteśmy zadowoleni z tego, że gra i strzela. Niech okrzepnie i wróci jako nowy Łukasz Zwoliński, który podejmie walkę o jedenastkę - tłumaczył Wdowiec.
W meczu z Lechią Gdańsk po raz pierwszy przyniósł efekt wariant włoski, czyli przestawienie Pogoni na grę systemem 3-5-2. - Graliśmy tak z Legią Warszawa, w pucharze z Zawiszą Bydgoszcz i wracamy do tego ustawienia, gdy trzeba zaatakować większą liczbą zawodników. Podejmujemy ryzyko i po meczu z Lechią możemy się pochwalić, że wyszło, ale to nie jest nasze podstawowe ustawienie - wyjaśnił szkoleniowiec.