Przed sezonem szkoleniowiec Stali Stalowa Wola, Władysław Łach zapowiadał, że do klubu dołączy kilku młodych zawodników. Tak też się stało. Do drużyny ze Stalowej Woli trafił między innymi Kamil Karcz, 22-letni pomocnik Cracovii Kraków. Jak do tej pory to zdecydowanie najlepszy transfer Władysława Łacha.
Karcz oficjalnie zadebiutował w zielono-czarnych barwach w spotkaniu z Odrą Opole. Piłkarza zjadła wtedy trema i słabo zaprezentował się przed stalowowolską publicznością. W następnym spotkaniach bywało już lepiej. Karcz z bardzo dobrej strony pokazał się w meczy z kielecką Koroną, gdzie siał spustoszenie pod bramką złocisto-krwistych. - Jestem zadowolony ze swojego występu, choć wymagam od siebie więcej i mogło być lepiej - mówił po meczu pomocnik Stali.
Młody Karcz o miejsce w składzie na prawej stronie pomocy rywalizuje z Jakubem Ławeckim. Jest to ciężkie zadanie, bo Ławecki należy do najlepszych piłkarzy Stalówki. Karcz na boisku pojawia się więc w przypadku kontuzji Ławeckiego, lub gdy tego po prostu nie ma na placu gry. Tak było między innymi podczas spotkania w ramach Remes Pucharu Polski. Ławecki był wówczas nieobecny, a w jego miejsce zagrał Karcz. I to jak zagrał. Pomocnik Stali zagrał kapitalne spotkanie wielokrotnie wręcz ośmieszając doświadczonych graczy z ekstraklasy. Należał do najlepszych piłkarzy spotkania, o ile nie był najlepiej grającym piłkarzem w tym meczu.
Po pucharowym spotkaniu nadszedł czas na konfrontacje ligową z Podbeskidziem Bielsko-Biała. W tym pojedynku Karcz nie zaprezentował się już z tak dobrej strony. - Przede wszystkim zabrakło mi w meczu z Podbeskidziem sił. Przytkało mnie i nie mogłem tak biegać na prawej stronie jak w potyczce z Bełchatowem. Myślę jednak, że nie było aż tak najgorzej - stwierdził po tym spotkaniu Karcz.
Stal Stalowa Wola przeciwko Podbeskidziu nie zagrała złego meczu. Stalowcy przez większość meczu prowadzili grę, jednak to Podbeskidzie strzelało gole. - Moim zdaniem remis byłby sprawiedliwszym wynikiem. Utrzymywaliśmy się przy piłce, konstruowaliśmy akcje. Potem dostaliśmy bramkę z niczego. To na pewno źle wpłynęło na zespół. Trochę się załamaliśmy. Staraliśmy się odrobić straty, co się udało. Później znowu straciliśmy głupiego gola. Bolą takie przegrane, bo człowiek robi co może, a potem przychodzi taki głupi błąd i traci się cały dorobek, na który pracowało się przez całe spotkanie - wyjaśnia młody piłkarz zielono-czarnych.
Sam zawodnik mimo, że nie zawsze na boisko wychodzi w podstawowy składzie to nie boi się rywalizacji o miejsce w składzie. - Rywalizacja o miejsce w składzie jeszcze nikomu na złe nie wyszła. Taka rywalizacja zmobilizuje nie tylko mnie do większej pracy na treningach - dodaje Karcz.
Już w najbliższą sobotę kolejnym rywalem Stali będzie GKS Jastrzębie. Spotkanie odbędzie na boisku rywala. Dla młodego piłkarza Stali będzie to kolejna okazja do pokazania się. Kibice liczą także na bramkę zdobytą przez Kamila Karcza.