Do pojedynku 1/16 finału Pucharu Polski z Rozwojem Katowice obrońca tytułu przystąpił w silnym zestawieniu. Piłkarze Legii Warszawa nie zamierzali przy tym niżej notowanego rywala oszczędzać, łatwo aplikując mu trzy bramki.
- Każdego rywala szanujemy i traktujemy jak najbardziej poważnie. Tak samo było tym razem. Podeszliśmy bardzo skoncentrowani i szybko chcieliśmy strzelić bramkę. "Sagan" otworzył wynik już po kwadransie, a potem grało nam się łatwiej. Dołożyliśmy potem dwie kolejne bramki, a mogło być ich więcej, bo okazje jeszcze były - ocenia Jakub Kosecki, pomocnik stołecznej drużyny.
Mimo wysokiej porażki skrzydłowy Legii i reprezentacji Polski docenił wysiłek ekipy z Brynowa. - Rozwój podszedł do tego meczu jak na wojnę. Było widać, że na boisku chłopaki zostawiają mnóstwo sił i serca. Za to należą im się duże słowa uznania, bo mało kto przegrywając 2-3 bramkami chce jeszcze grać w piłkę - przekonuje "Kosa".
Pojedynek pucharowy był dla mistrza Polski przetarciem przed decydującym o być albo nie być jedenastki z Łazienkowskiej w fazie grupowej Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt. - Myślimy już o tym meczu, bo od tego nie da się uciec. Na pewno będziemy odpowiednio na to spotkanie nastawieni. Trenerzy umiejętnie szafują nastrojami w drużynie i wiemy, że jesteśmy tak samo blisko jak daleko - dodaje 22-latek.
Kosecki w ostatnich tygodniach przechodził ciężki okres w swoim życiu, ale zapewnia, że już wszystkie problemy pozasportowe są poza nim. - Miałem swoje wewnętrzne problemy i nie ma już do czego wracać. Porozmawialiśmy szczerze z trenerem i wszystko jest już wyjaśnione - zapewnia pomocnik Legii.
Trener Jan Urban do sytuacji swojego piłkarza podszedł ze zrozumieniem. - Mam to szczęście, że trener Urban sam przed laty był piłkarzem i to wybitnym, stąd doskonale życie piłkarza rozumie. Od czterech dni moje problemy odeszły w niepamięć. Jestem znowu szczęśliwym człowiekiem i piłka nożna znów sprawia mi ogromną radość - dodaje Kosecki.
Choć do Katowic przyjechała 150-osobowa grupa kibiców z Warszawy ci nie zostali wpuszczeni na stadion. Zadecydowały powódki proceduralne. - Wsparcie naszych kibiców spod stadionu mogliśmy czuć. Mówiłem to już i zawsze będę powtarzał, że nasi kibice są najlepsi w Polsce i grać dla nich to przyjemność. Mam nadzieję, że w rewanżowym spotkaniu ze Steauą będą nas dopingować i razem upragniony awans wywalczymy - puentuje gracz mistrza Polski.