Jeszcze kilka lat temu, przed przyznaniem nam oraz Ukrainie organizacji turnieju Euro 2012 zagraniczne media przed każdym spotkaniem w Polsce zachwycały się dopingiem na meczach reprezentacji Polski. Fanatyczni kibice, często zwaśnione grupy fanów różnych klubów piłkarskich stojące razem i dbające o atmosferę - przy mizernych wynikach piłkarzy, była to często jedyna wizytówka polskiej kadry.
Fanatyczny doping w Polsce można już tylko zaobserwować na meczach ligowych, kiedy zorganizowane grupy kibiców zagrzewają do dopingu cały stadion, a do gry piłkarzy, a zagraniczni kibice, choćby ci z Manchesteru City próbują ich kopiować. Oprawy meczowe i zdarty głos po meczu to jednak coś, czego nie ma na meczach kadry Waldemara Fornalika. Z pewnością pomogłoby to im bardziej, niż intonowanie podczas meczu na polskim stadionie przyśpiewek "Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie", czy też "Kto nie skacze ten jest z Danii". Kulminacyjnym momentem była chwila, podczas której kilkudziesięciu kibiców zaintonowało przyśpiewkę "Wszyscy wstają i śpiewają". Ponad 20 tysięcy osób wstało z krzesełek, po czym… nikt nie miał pomysłu co można zaśpiewać i minutę później nadal była cisza, a ci co wcześniej wstali, z powrotem usiedli. Kibice poderwali się tylko momentami, kiedy biało-czerwoni zdobywali bramki. To jednak zdecydowanie za mało.
Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.
W polskich mediach kreuje się kibica - zjadacza kiełbasy. Osobę, która na ogół ogląda mecze w kapciach i z pilotem w ręku, która przychodzi na mecz z pomalowaną twarzą, trąbką, "czapeczką kibica" i siedzi przez cały mecz, bo "kibic spokojny to kibic mniej awanturujący się". Od pewnego czasu atmosfera pikniku zaczęła zniechęcać tych, którzy wcześniej dbali o atmosferę, a szczególnie w momentach w których zawodnicy potrzebują wsparcia nie słuchać dopingu, tylko co najwyżej demotywujące gwizdy. Miejsce na stadionie powinien mieć każdy - czy to rodzic z dzieckiem, czy osoby z wycieczek firmowych, czy wreszcie kibice, którzy na stadiony nie chodzą tylko wtedy, gdy zawitają na nie największe gwiazdy, a za swoją drużyną klubową, czy też narodową potrafią przejechać tysiące kilometrów nie zważając na koszta. Czy prawdziwy doping wróci kiedyś na mecze kadry?