Taką Lechię nie tylko da, ale i chce się oglądać - echa meczu Lechia Gdańsk - Cracovia Kraków

Lechia Gdańsk zagrała w sobotę bardzo dobry mecz i wygrała z Cracovią Kraków 3:1. W grze podopiecznych Probierza widać styl, na który też pracowali jego poprzednicy. Dużą rolę odgrywają młodzi.

PGE Arena Gdańsk odczarowana

Jeszcze niedawno dziennikarze i kibice bawili się statystykami ile meczów z rzędu Lechia Gdańsk nie wygrała na własnym boisku. Nie ma się jednak co dziwić, skoro grająca nieźle na wyjazdach drużyna biało-zielonych do poniedziałkowego meczu z Jagiellonią Białystok, ostatnie zwycięstwo u siebie odniosła 11 marca 2013 roku z Koroną Kielce. Co więcej, biało-zieloni od przyjścia na PGE Arenę Gdańsk ani razu nie zdołali wygrać dwóch meczów z rzędu!

- Teraz nam się to udało, więc można PGE Arenę Gdańsk uważać za odczarowaną - powiedział po spotkaniu strzelec jednej z bramek, Marcin Pietrowski. - Udało nam się chyba przełamać klątwę, bo do tej pory na PGE Arenie Lechia nie potrafiła odnieść dwóch zwycięstw z rzędu. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że będzie to dla nas bardzo trudne spotkanie. I Cracovia potwierdziła w Gdańsku, że stanowi zgrany kolektyw - dodał Michał Probierz.

Piłkarze Lechii odczarowali PGE Arenę Gdańsk
Piłkarze Lechii odczarowali PGE Arenę Gdańsk

Ludziom chce się oglądać Lechię!

Przez długi czas dyskutowano o frekwencji na PGE Arenie Gdańsk. Trzeba tu jednak pamiętać o cierpliwości kibica. Ludzie nie lubią oglądać porażek własnych drużyn, więc gdy zespół kilka razy z rzędu zawodził na własnym boisku trudno, aby fani nadal w niego wierzyli. Po dwóch poniedziałkowych meczach, tym razem spotkanie zostało rozegrane w sobotę. Mimo zamknięcia sektorów za bramką, w których na co dzień zasiadają najbardziej fanatyczni kibice biało-zielonych, na stadion przyszło niemal 15 tysięcy osób i trzeba było dodatkowo otwierać górny sektor, gdyż ludzie nie pomieścili się na dolnych rzędach trybun.

Miła dla oka, kombinacyjna gra biało-zielonych, którzy co prawda wiele razy nie trafiali przy stuprocentowych sytuacjach, jednak ambicji im nie można odmówić, przyciąga ludzi na trybuny. Widać, że drużyna nie stoi na boisku i nie czeka na ostatni gwizdek, tylko stara się o jak najlepszy rezultat nawet, gdy wynik jest już pewny. Bramka Pawła Buzały na 3:1, który wymienił się podaniami piętą z Daisuke Matsui jest kwintesencją tego, do czego dążą gdańszczanie. W kolejnych meczach możemy się spodziewać jeszcze wyższej frekwencji? Trener Cracovii przyznaje, że mecz mógł się podobać.

- Generalnie to spotkanie stało na dobrym poziomie. Utrzymane było w niezłym tempie, nie brakowało w nim także sytuacji bramkowych. Kibice w Gdańsku na pewno nie mogli się nudzić - przyznał Wojciech Stawowy.

15 tysięcy kibiców Lechii i Cracovii obejrzało sobotni mecz
15 tysięcy kibiców Lechii i Cracovii obejrzało sobotni mecz

135 minut na boisku jednego dnia. Można? Można!

Właśnie tyle w sobotę na boisku spędził bramkarz Lechii Gdańsk, Sebastian Małkowski. W tym sezonie jest on zmiennikiem Mateusza Bąka, jednak piłkarz, który z gdańską drużyną przeszedł drogę z A-klasy do T-Mobile Ekstraklasy podczas pierwszej połowy doznał urazu i Małkowski szybko zaczął się rozgrzewać. Ostatecznie wszedł na boisko w 46 minucie. Ciekawostką jest fakt, iż grał on jeszcze tego samego dnia 90 minut w meczu trzecioligowych rezerw Lechii, które pokonały w derbowym pojedynku Polonię Gdańsk 3:0. Jak więc widać Małkowski grając trzy połowy jednego dnia zakończył sobotę z czystym kontem. Co ciekawe, większe problemy niż piłkarze Cracovii, sprawili mu półamatorzy grający na położonym 2 kilometry od PGE Areny Gdańsk stadionie przy ulicy Marynarki Polskiej.

Cracovia się nie poddaje

Piłkarze Cracovii to tegoroczny beniaminek. Po czterech kolejkach mają za sobą jedno zwycięstwo, jeden remis i dwie porażki, co daje jedenaste miejsce w lidze. Jak zgodnie podkreślają, ich celem jest pierwsza ósemka. - Szkoda straty punktów w pierwszym meczu, bo nas to bardzo bolało. To początek sezonu, a my jesteśmy beniaminkiem. Każdy punkt się liczy. Po porażce musimy wyciągnąć wnioski i zasuwać dalej, aby zrobić wszystko by znaleźć się w pierwszej ósemce na koniec sezonu zasadniczego - powiedział Krzysztof Pilarz.

Liczba błędów, jakie Cracovia popełniła tego dnia była zatrważająca. Brakowało również składnych akcji pod bramką biało-zielonych - Musimy stwarzać więcej akcji pod bramką rywala i możemy wtedy będziemy zwyciężać. W końcówce zaryzykowaliśmy i dlatego Lechia mogła podwyższyć swoje prowadzenie - przyznał Krzysztof Danielewicz.

Krakowianie zapowiadają walkę o pierwszą ósemkę
Krakowianie zapowiadają walkę o pierwszą ósemkę
Komentarze (2)
avatar
cz-b-n
11.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Lechia gra tak jak można od niej oczekiwać - czyżby ta pierwsza piątka z której początkowo się śmiałem była realna? 
avatar
kokojamboo
11.08.2013
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Prawda były takie mecze gdy w koncówkach przegrywaliśmy i sam sobie obiecywałem ze to ostatni raz,gdy nadchodził mecz człowiek mówił: a nie mam co robic to pojde jeszcze raz i szedł na stadion: Czytaj całość