Podopieczni Jurija Szatałowa zdobyli pierwszą bramkę i punkt w sezonie. Nie było o to łatwo, Górnik Łęczna grał przez zdecydowanie większą część meczu z przewagą zawodnika, a mimo to pozwolili Flocie Świnoujście wyjść na prowadzenie. Przed czwartą z rzędu porażką uratował łęcznian Maciej Szmatiuk dopiero w doliczonym czasie.
- Początek sezonu kompletnie się nam nie układał. Prezentowaliśmy się dobrze, a traciliśmy dziwne bramki. Nie ma szans nic z tym zrobić, taki jest futbol. Może za dwie kolejki karta się odwróci i to my oddamy jeden czy dwa strzały wprost do siatki i zaczniemy seryjnie wygrywać. Dobrze, że z Flotą doprowadziliśmy do remisu, bo w przeciwnym razie byłby już dramat - kolejna porażka w meczu, w którym na dodatek graliśmy w jedenastu na dziesięciu - odetchnął obrońca Górnika, Julien Tadrowski.
Górnik stracił gola w 76. minucie po klopsie bramkarza Pawła Sochy, który odbił strzał z półdystansu przed siebie, pod nogi Krzysztofa Bodzionego. - Od razu powiedzieliśmy sobie w szatni, że gola straciła cała drużyna, a nie bramkarz - zapewnił Tadrowski, którego zdaniem Górnik grał po przerwie "trochę lepiej" od gospodarzy. - Z kolei pierwsza połowa była trudna. Flota grała bardzo dobrze, zakładała wysoki pressing, czym utrudniała nam zadanie. Na dodatek pogoda spłatała nam psikusa i w tej ulewie było podwójnie ciężko - ocenił na gorąco obrońca.
Przyjazd tego gracza do Świnoujścia był smaczkiem dnia. We Flocie nie ukrywają, że mają problem z pozyskaniem młodzieżowca do rywalizacji z Mateuszem Wrześniem i wyrażali chęć wypożyczenia Tadrowskiego z Pogoni Szczecin. Naturalnym wydawało się, że trafi on właśnie do klubu z regionu, a nie oddalonej o dodatkowe kilkaset kilometrów Łęcznej.
Wersji zdarzeń powstało kilka: zabrakło konkretów ze strony pierwszoligowca czy może dziwna decyzja zapadła wewnątrz szczecińskiego klubu? Okazuje się, że to sam zawodnik miał decydujący głos.
- Owszem, Flota zaproponowała mi wypożyczenie. Rozmawiałem na ten temat z trenerem oraz prezesem Pogoni i oni byli za tym kierunkiem, abym był bliżej Szczecina. Dostałem jednak ofertę z Górnika i zdecydowałem sam, że chcę z niej skorzystać. Dużo mi się mówi: musisz być tu, musisz być tam... A ja powiedziałem wprost: chcę do Łęcznej - wyjaśnił Tadrowski.
- Nie chodziło o to, że Łukasz Zwoliński obrał ten sam kierunek. To taki okres, że nie chciałem być tak blisko Szczecina. Postanowiłem pojechać daleko pod granicę z Ukrainą, żeby spokojnie popracować na treningach, regularnie pograć. Chciałem złapać oddech. Podoba mi się w Górniku, jestem zadowolony ze swojego wyboru. Fajna drużyna, trener, warunki - zamknął temat Floty "Julek".