Zawiszy Bydgoszcz w awansie może pomóc nawet...porażka. Stanie się tak jeśli swój mecz przegra Termalika Bruk-Bet Nieciecza lub Cracovia Kraków. Ci pierwsi grają na wyjeździe z jeszcze walczącą o czołowe pozycje Flotą Świnoujście. Cracovię też czeka trudny pojedynek z Miedzią Legnica, która z pewnością łatwo "Pasom" nie odpuści. Zdaniem napastnika bydgoskiego klubu Daniela Mąki w ostatniej kolejce o wszystkim może zadecydować łut szczęścia.
- Najważniejsze, że nadal jesteśmy liderem tabeli i nie musimy oglądać się na rywali - tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl 25-letni zawodnik. - Zawsze każdemu łut szczęścia wychodzi na zero lub nawet poniżej. My na przykład straciliśmy jesienią gola u siebie z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza w doliczonym czasie gry. Teraz ta stracona bramka dałaby nam awans. Inne zespoły miały też podobne przygody w dodatkowych minutach. Sukces osiągnie ten, kto do końcowego gwizdka wytrzyma olbrzymią presję.
Sam zawodnik jeszcze rok temu był zawodnikiem bytomskiego zespołu. Jednak wówczas spadł z nim do II ligi. Choć śląska ekipa została na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy, to teraz na tym samym boisku Daniel Mąka może awansować do wyższej klasy rozgrywkowej. - Rok temu nie udało mi się utrzymać Polonii w I lidze. Być może już w sobotę na tej samej płycie będą razem z Zawiszą świętował awans do Ekstraklasy. Szkoda jednak, że nie mogliśmy tego robić przed swoimi kibicami. - dodał Mąka.
- Każdy mecz zawsze wygląda inaczej. Tak jest, kiedy przebywasz na boisku, a zupełnie inaczej to widzisz z ławki rezerwowych i trybun. Teraz wszyscy rywali mieli tydzień odpoczynku, aby w spokoju przygotować się do najważniejszego spotkania w tym sezonie, choć na pewno my chcielibyśmy zagrać w Bytomiu znacznie szybciej niż dopiero w najbliższą sobotę. Najlepiej to mieć szybko za sobą, bo ciśnienie związane z awansem rośnie z każdą godziną - zakończył Mąka.