- Jestem zadowolony z debiutu w reprezentacji. Wiadomo - mogłem dać coś jeszcze więcej. Pokazałem cząstkę umiejętności - mówi młody pomocnik i dodaje: - W nocy po meczu spałem spokojnie. Wiadomo, że dziennikarze i koledzy gratulowali, ale ja podchodzę do wszystkiego spokojnie.
Zieliński miał udział w zdobyciu gola dającego Polsce prowadzenie. To po jego penetrującym podaniu w polu karnym Liechtensteinu znalazł się Bartosz Bereszyński, a następnie dograł przed bramkę do Artura Sobiecha, który skutecznie wykończył akcję.
- Ćwiczyłem to od dziecka. Zawsze lubiłem dawać takie podania, więc postaram się tak zagrać też z Mołdawią. W szatni siedziałem obok Roberta i pogratulował mi fajnego podania. Powiedział, że lubi takie zagrania. Nie oczekiwał takiego z Mołdawią, ale wiadomo, że jak wejdę na boisko, to będę chciał tak zagrać - opowiada Zieliński.
19-latek zadebiutował w pierwszej reprezentacji w koszulce z numerem "10" na koszulce. - Na początku trochę parzyła (śmiech). Kiedy wszedłem do szatni i zobaczyłem swoje nazwisko z "10", to się trochę przestraszyłem i złapałem się za głowę, ale to jest mój numer, lubię z nim grać. To jednak fajne uczucie.
Jak Zielińskiego przyjęli pozostali reprezentanci? - To są normalni ludzie, ale znam ich wartość, wiem jacy to zawodnicy. Dla mnie to świetne, że mogę wyjść z nimi na trening. Dużo mi podpowiadają. Miałem rozmowy z najważniejszymi, najstarszymi zawodnikami, którzy dawali mi wskazówki na temat, jak funkcjonować w drużynie.
Gracz Udinese nie wie jeszcze, czy w piątek w Mołdawii wystąpi od pierwszego gwizdka. - Miałem rozmowy z trenerem przed meczem. Rozmawialiśmy o sytuacji w drużynie. Miałem zagrać od 60. minuty, ale dostałem szansę wcześniej. Czuję zaufanie od selekcjonera. Ale po meczu nie rozmawialiśmy. Wróciliśmy późno do hotelu, a w środę przed treningiem mieliśmy czas wolny - tłumaczy Zieliński.