Poznański szok na stadionie Wisły (relacja)

Spotkanie 5. kolejki ekstraklasy Wisła Kraków - Lech Poznań nie bez powodu było przedstawiane jako pojedynek gigantów. Było w nim wszystko, czego kibic, nie tylko naszej ligi, może wymagać od spotkania na najwyższym poziomie. Kapitalne gole, świetne akcje i wreszcie zasłużony triumf jednej, w tym przypadku poznańskiego Lecha, drużyn.

Nie mógł się lepiej zacząć mecz z Wisła dla zawodników Lecha Poznań. Pierwsze dwie okazje zakończyły się golami. Najpierw w 5. minucie znakomicie z dystansu uderzył Rafał Murawski. Strzał pomocnika Lecha Poznań tak zaskoczył Mariusza Pawełka, że ten nawet nie próbował interweniować. Kilka minut później już było lepiej z refleksem Pawełka, lecz piłka po strzale z rzutu wolnego Semira Stilica zmieniła kierunek po uderzeniu w Roberta Lewandowskiego I po raz drugi zatrzepotała w siatce golkipera Wisły. Nie takiego początku spotkania spodziewali się zawodnicy Wisły, ale także i Lecha. Nawet FC Barcelona nie była w stanie wbić gola Wiślakom na Reymonta, a Lechitom ta sztuka się udała już w pierwszych dziesięciu minutach.

Spotkanie Lecha z Wisłą miało być testem dla obu drużyn przed czwartkowymi spotkaniami w Pucharze UEFA. Jeżeli wiślacy zamierzają w czwartek zaprezentować się na White Harte Lane z Tottenhamem tak, jak w całym meczu z Lechem, to może lepiej niech w ogóle nie jadą do Londynu. Z kolei Austri Wiedeń już teraz powinna kasetę z meczu Wisła - Lecha zacząć analizować - i to co najmniej sto razy, chyba, że chce zakończyć mecz z podopiecznymi Franciszka Smudy w taki sposób, jak zrobili to w niedzielę piłkarze mistrza Polski.

Wynik 3:0, o trzeciej bramce za chwilę, to najmniejszy wymiar kadr dla mistrza Polski. Powrót do składu po kontuzjach Pawła Brożka, Radosława Sobolewskiego i Arkadiusza Głowackiego nie był w ogóle zauważalny, a jeżeli był, to tylko na in minus.

Kolejna świetna kontra Lecha w przyniosła gościom trzeciego gola. Kolejny reprezentant Polski w barwach Lecha Tomasz Bandrowski w sytuacji sam na sam z Pawełkiem nie kombinował, tylko uderzył z całej siły. Piłka przebiła rękawice bramkarza Wisły i po chwili znalazła się w siatce Wisły. Po raz trzeci w pierwszej połowie, choć gdyby Lech miał lepiej ustawione celowniki, to wyniki powinien brzmieć 5:0. Doskonałych sytuacji na kolejne gole nie potrafili jednak zamienić Lewandowski oraz Sławomir Peszko.

Jeżeli ktoś spodziewał się metamorfozy Wisły w przerwie, srodze się zawiódł. Ponownie szansę stwarzał sobie Lech. Co prawda przy pierwszej okazji sędzia boczny niesłusznie sygnalizował pozycją spaloną Peszki (pomocnik Lecha miałby przed sobą tylko Pawełka, gdyby sędzia puścił grę), ale chwilę później najlepszy w szeregach Lecha Lewandowski znalazł się oko w oko z Pawełkiem. Tylko doświadczenie Marcina Baszczyńskiego w takich sytuacjach, i jego brak Lewandowskiego, sprawiły, że tym razem skończyło się tylko na strachu dla gospodarzy.

Nadzieje w serca kibiców Wisły wlał Rafał Boguski w 53. Minucie, gdy po świetnej akcji Sobolewskiego z Tomasem Jirsakiem pokonał Krzysztofa Kotorowskiego. Wiślaków szybko na ziemię sprowadził Lewandowski, który w 58. Minucie zachował się już jak rasowy napastnik i pokonał Pawełka w sytuacji sam na sam. Co prawda w kolejnej akcji zakotłowało się pod bramką Lecha, ale lider defensywy Kolejorza Manuel Arboleda świetnie zaasekurował Krzysztofa Kotorowskiego i rozpaczliwym wślizgiem zażegnał niebezpieczeństwo pod własną bramką.

Od tego momentu Lech zaczął grać co najmniej nonszalancko na stadionie Wisły. Tak, tak – to jest prawda. Poznaniacy, gdyby tylko do co drugiej okazji do zdobycia gola, angażowali się z całych sił, to mogli rozbić Wisłę nawet różnicą pięciu lub sześciu bramek.

Lech wygrał zasłużenie w Krakowie i pokazał wszystkim drużynom w Polsce, że stadion przy ulicy Reymonta nie jest twierdzą nie do zdobycia. W tym sezonie minimalnie przegrywały tam Polonia Bytom I GKS Bełchatów przez długi okres czasu prowadząc wyrównany bój z Białą Gwiazdą. Teraz już wiadomo, czego tym drużynom brakowało do osiągnięcia korzystnego wyniku z Wisłą – walki non stop, pressingu już na połowie Wisły, a do tego co najmniej... pięciu czy sześciu zawodników Lecha.

Wisła Kraków - Lech Poznań 1:4 (0:3)

0:1 - Murawski 5'

0:2 - Lewandowski 8'

0:3 - Bandrowski 41'

1:3 - Boguski 51'

1:4 - Lewandowski 58'

Składy:

Wisła Kraków: Pawełek - Głowacki (46' Singlar), Baszczyński, Junior Diaz, Cleber - Łobodziński (46' Jirsak), Sobolewski, Cantoro (70' Niedzielan), Zieńczuk - Boguski, Paweł Brożek.

Lech Poznań: Kotorowski - Wojtkowiak, Arboleda, Tanevski, Henriquez (17' Wilk) - Peszko (65' Rengifo), Bandrowski, Injac, Stilić (80' Reiss), Murawski - Lewandowski.

Żółte kartki: Głowacki (Wisła) oraz Peszko (Lech).

Sędzia: Robert Małek (Zabrze).

Widzów: 15 000.

Najlepszy zawodnik Wisły: Rafał Boguski.

Najlepszy zawodnik Lecha: Robert Lewandowski.

Najlepszy zawodnik meczu. Robert Lewandowski.

Komentarze (0)