Łukasz Madej, były piłkarz Śląska Wrocław, strzelił bramkę z rzutu karnego i tym samym zapewnił GKS-owi Bełchatów zwycięstwo z drużyną mistrza Polski. - Przed sytuacją, po której został podyktowany rzut karny dla gospodarzy, Grzegorz Baran zagrywał piłkę ręką, której nie zauważył sędzia. Mieliśmy kilka sytuacji, po których mogliśmy przynajmniej zremisować, ale prawda jest taka, że mistrz Polski w takim spotkaniu powinien wygrać. Spodziewaliśmy się walki ze strony GKS-u, jednak rzut karny spowodował, że przegraliśmy ten mecz - skomentował Piotr Ćwielong.
W podobnym tonie wypowiadali się inni zawodnicy WKS-u, a także Stanislav Levy, który jest mocno krytykowany za zmiany, jakich dokonał w trakcie spotkania. - Niestety przegraliśmy 0:1. W pierwszej połowie nie mieliśmy wielu strat piłki, dobrze się ustawialiśmy i chcieliśmy zaatakować po zmianie stron. Chcieliśmy zagrać jeszcze lepiej i zdobyć gola, ale niestety dostaliśmy czerwoną kartkę i rzut karny. Po stracie bramki zagraliśmy lepiej w ataku, ale nie udało nam się strzelić gola - powiedział szkoleniowiec. - Trzeba także przyznać, że to nie przypadek, ze nie stracili gola w ostatnich czterech meczach. W sobotę też prezentowali się nieźle, a dobre zawody rozegrał Łukasz Madej - dodał szkoleniowiec.
Już w trakcie potyczki z boiska został zdjęty Sebastian Mila. - Mieliśmy słabszy dzień, co nie znaczy, że był aż tak słaby, by przegrać to spotkanie. Sędzia nie zauważył ewidentnej ręki, co pomogło GKS-owi w stworzeniu sytuacji, po której Marian dostał czerwoną kartkę, a rywale strzelili bramkę z rzutu karnego. To będą smutne Święta. Każdy z nas musi sobie w głowie poukładać to spotkanie i wrócić do klubu z nową energią - skomentował kapitan zielono-biało-czerwonych.
- Po czerwonej kartce dla Mariana graliśmy chyba lepiej niż w jedenastu, wcześniej nasza gra wyglądała kiepsko. Ciężko mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Na pewno nie chodzi o zmęczenie po spotkaniu w Świnoujściu. Taki mecz na stadionie ostatniej drużyny w lidze mistrzowi Polski po prostu nie przystoi - podsumował natomiast Rafał Gikiewicz, który zastąpił wyrzuconego z boiska Marian Kelemen. Gikiewicz nie zdołał jednak obronić rzutu karnego, a Śląsk ostatecznie poległ w starciu z outsiderem rozgrywek.