Podopieczni Kamila Kieresia nie strzelili, ale też nie stracili żadnego gola. Dzięki temu wywalczyli remisy m. in. z Wisłą Kraków, Legią Warszawa i Lechem Poznań. Ten ostatni rywal zmusił ich do dużego wysiłku, mimo to opuszczali stolicę Wielkopolski zadowoleni. - Na obecnym etapie nie zastanawiamy się nad sytuacją w tabeli. Nie odliczamy punktów do bezpiecznej strefy, a raczej koncentrujemy się na tym, by zdobyć ich jak najwięcej. Celem jest oczywiście utrzymanie, a czy zostanie on zrealizowany, przekonamy się 1 czerwca - powiedział Rafał Kosznik.
Emilijus Zubas - występy litewskiego golkipera budzą powszechny podziw, bo w każdym meczu potrafi wyjść obronną ręką ze stuprocentowych sytuacji dla przeciwnika. - Nie ma co ukrywać, pozyskanie Emilijusa było bardzo udanym transferem. Myślę, że to nie koniec jego popisów. Przyszedł do nas raptem trzy tygodnie przed inauguracją rundy wiosennej, więc nie przepracował z drużyną całego okresu przygotowawczego. Z tygodnia na tydzień jest jednak coraz lepszy i chyba nie będzie przesady, jeśli powiem, że wyrasta na najlepszego bramkarza T-Mobile Ekstraklasy. W Poznaniu zagrał świetnie. Lech stworzył kilka bardzo dobrych sytuacji, ale w każdej z nich Emilijus imponował zimną krwią - dodał 30-letni obrońca.
Dla samego Kosznika wizyta na Stadionie Miejskim nie była wydarzeniem nadzwyczajnym. Powód? Wcześniej wielokrotnie występował na tym obiekcie jako gospodarz, gdy bronił barw Warty. - Znam każdy fragment boiska, bo był okres, że grałem na nim co dwa tygodnie. Dodatkowo linia obronna GKS funkcjonuje ostatnio bardzo dobrze, co widać po bilansie. Oby tak dalej. Teraz musimy się skupić na ataku. Wciąż przecież czekamy na gola, który dałby nam pierwsze wiosenne zwycięstwo.
Czy przestawienie się z futbolu I-ligowego na ten w T-Mobile Ekstraklasie sprawiło doświadczonemu obrońcy jakąś trudność? - Różnica na pewno jest i to znaczna. Nie od dziś wiadomo, że w I lidze dominuje walka. W najwyższej klasie natomiast większy nacisk kładzie się na taktykę. Póki co mogę być zadowolony, chyba poradziłem sobie z tym przeskokiem. Do pełni szczęścia przydałaby się jednak wygrana zespołu. Remisy w Warszawie czy Poznaniu to dla nas spory zysk, ale trzeba zacząć zwyciężać na własnym stadionie. To jest nieodzowne jeśli chcemy się utrzymać - zakończył Kosznik.