- Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że chcemy tutaj wygrać za wszelką cenę. Jednak Widzew grał pierwszy raz przed własną publicznością tej wiosny i również miał taki zamiar i skutecznie nam wszystko utrudniał. Ogólnie mecz był wyrównany. Było dużo walki w środku pola i niewiele sytuacji bramkowych. Ale zarówno my jak i oni mogliśmy pokusić się o strzelenie bramki. Na pewno nie było to złe widowisko. Myślę, że wynik remisowy nie krzywdzi żadnej z drużyn, nikt nie powinien być rozczarowany - przyznał w pomeczowej rozmowie Bartosz Rymaniak, piłkarz Zagłębia Lubin.
W poprzednich ligowych spotkaniach gracze z Dolnego Śląska stwarzali sobie wiele stuprocentowych okazji. Jednak w meczu z Widzewem takich sytuacji mieli niewiele. Co było powodem niepowodzenia lubinian w ofensywie? - Wydaje mi się, że po prostu realizowaliśmy założenia taktyczne. Nie mogliśmy się odkrywać, bo Widzew ma bardzo szybkie skrzydła i od razu by nas skarcił wyprowadzeniem kontrataków. Graliśmy dobrze, blisko siebie, nie pozwalaliśmy Widzewowi rozwinąć skrzydeł i, co najważniejsze, zachowaliśmy czyste konto z tyłu, czyli coś co nam się nie udawało w poprzednich spotkaniach. Nie ma więc co płakać. Jasne szkoda, że nie ukuliśmy nic z przodu, ale myślę, że wcale nie było źle - przyznał gracz lubinian.
Zawodnicy Zagłębia musieli radzić sobie w Łodzi bez swojego najlepszego gracza Szymona Pawłowskiego, którego część obowiązków przejął David Solomon Abwo. - Na pewno gdzieś to było tam widoczne. W końcu Szymek jest takim graczem, który potrafi w pojedynkę rozstrzygnąć o losach meczu. Zawsze by się przydał. Natomiast David wypadł bardzo przyzwoicie: siał dużo zamieszania w szeregach Widzewa, radził sobie z obrońcami, nie był się rajdów, miał też swoje okazje. Trener będzie miał ból głowy przy ustalaniu składu przed ostatnim meczem - stwierdził.
W drugiej odsłonie sobotniego spotkania obrońca Zagłębia uderzył w twarz Łukasza Brozia, za co otrzymał czwartą żółtą kartkę, która eliminuje go z udziału w kolejnym ligowym meczu lubinian. Reprezentant Polski po tej decyzji długo dyskutował z arbitrem na temat tej sytuacji. Dlaczego? - Moim zdaniem niesłusznie zostałem ukarany. Byłem przed piłką, kontrolowałem ciało łokciem, Łukasz się nadział i przewrócił. On i ja wiedzieliśmy, że nie stało się to specjalnie, co zresztą sobie po meczu wyjaśniliśmy. Sędzia zareagował jednak inaczej i muszę się z tym pogodzić. Szkoda - przyznał.
Przed graczami Zagłębia Lubin dwa tygodnie przerwy, które są spowodowane spotkaniami w ramach eliminacji do MŚ 2014. Nad czym w tym czasie będą pracować gracze z Lubina? - Na pewno nad skutecznością, która w dwóch ostatnich meczach trochę szwankowała. Na inaugurację ligi strzeliliśmy przecież trzy bramki, potem dwie w pucharze, teraz coś się sypie. Najważniejsze jednak, że potrafimy wykreować sytuacje. Może nie jest ich dużo, ale dochodzimy do nich, mamy je, wystarczy więc tylko wykorzystać - zakończył.