Wąska kadra i liczne kontuzje sprawiły, że Damien Perquis został niedawno jednym z pewniaków Pepe Mela w linii obronnej. Reprezentant Polski w trzech kolejnych meczach zagrał w pełnym wymiarze czasowym i większych błędów nie popełnił. W poniedziałkowym spotkaniu z Realem Valladolid całe spotkanie przesiedział jednak na ławce rezerwowych, co poprzednio zdarzyło mu się miesiąc temu.
Były gracz Sochaux miejsce w podstawowej jedenastce wywalczył sobie w trakcie maratonu z Atletico Madryt. Właśnie na początku pierwszego meczu tych drużyn w ćwierćfinale Pucharu Króla dostał potężny cios łokciem od Diego Costy, przez który nie mógł kontynuować gry i być do dyspozycji trenera w ligowym spotkaniu z Athletic Bilbao.
Po drobnym urazie Perquis jednak ponownie zawitał do podstawowego składu Betisu Sewilla na pucharowy rewanż oraz ligowe mecze z Rayo Vallecano i ponownie Atletico. W poniedziałek na środku defensywy wystąpili jednak Antonio Amaya (ostatnio najlepszy gracz Betisu) oraz Paulao.
Na początku swojej przygody z Los Verdiblancos Perquis podkreślał, że trener Betisu nie lubi żegnać się ze swoimi podopiecznymi podczas zgrupowań reprezentacji. Przypomnijmy, że w trakcie meczu z Urugwajem urodzony w Troyes gracz doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na miesiąc.
Za tydzień nasz reprezentant powinien jednak dostać kolejną szansę, ponieważ przeciwko Realowi Valladolid za dwie żółte kartki boisko przedwcześnie musiał opuścić Amaya, a Los Verdiblancos jedynie bezbramkowo zremisowali i na zwycięstwo czekają już od sześciu spotkań.