W Warszawie wszyscy liczą, że to właśnie ta niedzielna wygrana w Zabrzu będzie momentem przełomowym, od którego piłkarze zaczną marsz w stronę mistrzowskiego tytułu. Takim przełomem miało być również zwycięstwo w poprzedniej kolejce. Ale jak pokazał rewanż z FK Moskwa, nie było. Po słabych pierwszych dwóch kolejkach ligowych, oraz odpadnięciu z Pucharu UEFA pojawiły się głosy, że Legia jest słabo przygotowana do sezonu, oraz pierwsze spekulacje o zmianie trenera.
Tymczasem w dwóch ostatnich meczach ligowych Legia zdobyła sześć punktów, strzelając Jagielloni i Górnikowi łącznie pięć bramek, nie tracąc przy tym żadnej. W meczu z Jagiellonią błysnął strzelec dwóch bramek Miroslav Radovic. W Zabrzu natomiast świetnie zagrała już cała drużyna. Wyróżnić można przede wszystkim Rogera, który w końcu zagrał na miarę swoich umiejętności, a dobry występ ukoronował piękną bramką. Na dobrą grę w obronie wpływ miał na pewno powrót Inakiego Astiza, który już w pierwszym spotkaniu rozegrał 90 minut.
Po czwartej kolejce stołeczna drużyna zajmuje trzecie miejsce w tabeli i do prowadzących Wisły i Arki traci już tylko trzy punkty. Trudno powiedzieć co wpłynęło na taką zmianę gry podopiecznych Jana Urbana. Być może po prostu Legia pokonała dwie najsłabsze obecnie drużyny Ekstraklasy, a rywal z ligi rosyjskiej najzwyczajniej w świecie był za mocny na obecną grę wicemistrza Polski.
Również szkoleniowiec Legii nie dopatrywałby się żadnych rewelacji w nagłej zmianie stylu gry. - Nie robiliśmy niczego specjalnego. Wydaje mi się, że drużyna otrząsnęła się po nieudanym starcie w Pucharze UEFA, mecz w Zabrzu był w naszym wykonaniu bardzo dobry i osiągnęliśmy zasłużone zwycięstwo - mówił po meczu z Górnikiem Jan Urban. Również poniedziałkowy trening nie różnił się zbytnio od innych treningów po meczach. Piłkarze, którzy grali w Zabrzu mieli tylko rozbieganie i rozciąganie, natomiast reszta graczy odbyła dłuższy trening. A więc czy mecz z Górnikiem był początkiem drogi po mistrzostwo Polski dowiemy się po kilku najbliższych kolejkach.