Jeszcze na kwadrans przed przewidywanym pierwszym gwizdkiem wydawało się, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem. Po chwili zgasło jednak światło na trybunie głównej, a stadionowy spiker ogłosił, że mecz rozpocznie się z opóźnieniem. Ostatecznie pierwszy gwizdek rozbrzmiał dopiero o godzinie 19:35.
- Opóźnienie rozpoczęcia meczu pomiędzy Czarnymi Koszulami a Górnikiem Zabrze nie wynikało z winy klubu. Klub był przygotowany na taką sytuację - jupitery przez cały czas były włączone, a w ciągu trzydziestu sekund od nastąpienia awarii zostało uruchomione zasilanie awaryjne na obiekcie - mogliśmy przeczytać jeszcze przed zakończeniem pierwszej części meczu na oficjalnej stronie internetowej Polonii.
Przyczyny kłopotów podczas konferencji prasowej sprecyzował rzecznik prasowy Czarnych Koszul, Adam Drygalski. - Opóźnienie było podyktowane względami technicznymi. Firma Livepark miała duże kłopoty z wozem transmisyjnym. Z tego, co się dowiedziałem na gorąco, doszło do awarii na terenie dzielnicy Muranów. Obie drużyny oraz stadion o godzinie osiemnastej były przygotowane do rozpoczęcia meczu - oznajmił.
Sytuację ostatecznie udało się opanować i piłkarze ponownie pojawiły się na murawie, wynagradzając kibicom czekanie dobrym widowiskiem. - Nasz zawód polega na tym, żeby być gotowym w każdym momencie - nie kryje szkoleniowiec Górnika, Adam Nawałka. Z doświadczonym trenerem zgadza się Aleksander Kwiek. - Mimo opóźnienia dobrze się przygotowaliśmy. Byliśmy cały czas skoncentrowani, dzięki czemu udało nam się udanie wejść w mecz - mówi pomocnik zabrzańskiej drużyny.
Problemu z opóźnienia nie robili także Poloniści. - Myślę, że to nie wpłynęło na naszą postawę - przyznaje Daniel Gołębiewski, który na boisku pojawił się w drugiej części spotkania. - Czekając na mecz trochę ruszaliśmy się w sali gimnastycznej, przerwa przedłużała się jednak tak samo dla obu drużyn. To było coś wybijającego z rytmu, ale ja jestem zadowolony z podstawy mojego zespołu - podsumowuje trener Czarnych Koszul, Piotr Stokowiec.