Od momentu wejścia w Polonię Warszawa Ireneusz Król nie miał łatwej przeprawy z Edgarem Canim. Napastnik reprezentacji Albanii najpierw przez dwa miesiące nie pojawiał się w klubie mimo obowiązującego kontraktu, a kiedy już się pojawił jego forma była tak żałosna, że trener Piotr Stokowiec był zmuszony najlepiej opłacanego zawodnika stołecznego klubu wpuszczać na boisko w roli dublera, na same końcówki.
O tym, że szkoleniowiec Czarnych Koszul nie lubi sprzeciwu względem jego decyzji i prowadzi Polonię twardą ręką wiadomo było od dawna. Albańczyk najwyraźniej świadomości tego nie miał, bo blisko dwa tygodnie temu, po meczu z GKS Bełchatów w sposób wulgarny skomentował słowa Stokowca, który rugał go za zachowanie na boisku przy okazji rzutu karnego dla Polonii.
Cani sam wywalczył "jedenastkę" i sam chciał ją wykonywać. Zawodnikiem uprzednio wyznaczonym przez trenera był jednak Tomasz Brzyski, który wdał się z kolegą z zespołu w przepychanki, po czym rzut karny wykonał, co sprawiło, że albańskiemu piłkarzowi totalnie puściły nerwy i do zwracającego mu uwagę Stokowca odburknął, że ten ma "spier....ć".
Reakcja sztabu szkoleniowego klubu z Konwiktorskiej była błyskawiczna i krewki 23-latek został karnie zesłany do drużyny Młodej Ekstraklasy. Nie przeszkadza mu to w pobieraniu apanaży w wysokości 120 tys. złotych miesięcznie, czyli dokładnie tyle samo, ile w Legii Warszawa zarabia Danijel Ljuboja.
Włodarze stołecznego klubu mają z Albańczykiem twardy orzech do zgryzienia, ale jak się okazuje - przed wznowieniem treningów z drużyną Cani odbył szczerą rozmowę z Królem, który przedstawił mu trzy warianty dotyczące jego przyszłości w Polonii. - Jest to zawodnik klasowy, z którym ciężko będzie nam się rozstać, ale nie chcę, żeby ktoś "rozwalał" mi szatnię, a atmosfera jest dobra, co pokazują wyniki i nasze miejsce w tabeli - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Król.
Co prezes Czarnych Koszul zaproponował Albańczykowi? - Po całym zamieszaniu przyjechał do Warszawy menadżer piłkarza z Włoch i dokonaliśmy stosownych zapisów w jego kontrakcie. Ma on ważną umowę do czerwca 2015 roku, ale jeżeli uzna, że mu się w Polonii nie podoba, to będzie mógł za odpowiednią klauzulą odejść w zimowym i letnim okienku transferowym. Jeżeli będzie chciał dalej grać w naszym klubie, to też nic nie będzie stało na przeszkodzie, ale musi zrozumieć pewne sprawy i się do nich dostosować - wyjaśnia sternik Polonii.
Wobec wysokiej umowy Caniego z warszawskim klubem działaczom nie opłacało się prowadzić z piłkarzem wojny na drodze sądowej. - Musimy szanować siebie, ale też nasze pieniądze. Nie interesują mnie żadne procesy o mobbing, a takie zarzuty się z drugiej strony przewijały. Jeżeli zawodnik wspólnie z menadżerem uznają, że ich czas w Polonii się kończy, my jesteśmy otwarci na rozsądne propozycje z ich strony - puentuje nasz rozmówca.