Katalończycy jechali do Szkocji jako murowani faworyci do zwycięstwa. Wprawdzie przed dwoma tygodniami FC Barcelona zapewniła sobie wygraną nad Celtikiem Glasgow dopiero w 93. minucie, ale niewielu sądziło, że ekipa Neila Lennona ponownie postawi tak silny opór liderowi Primera Division.
Zespół Tito Vilanovy zgodnie z przewidywaniami miał ogromną przewagę, posiadał piłkę przez ponad 80 procent czasu gry i wymieniał mnóstwo podań. Mimo to z triumfu mogli cieszyć się kibice The Bhoys. - Wszystko zrobiliśmy dobrze, zagraliśmy lepiej niż przed dwoma tygodniami w konfrontacji z Celtikiem, ale piłka po prostu nie chciała wpaść do bramki - wyjaśnił Leo Messi, który ostatecznie dopiero w doliczonym czasie gry pokonał Frasera Forstera. - Podobnie było już na Camp Nou. Nasi rywale skoncentrowali się na defensywie i wyczekiwali na okazje do szybkich kontrataków. Komfortowo czuli się też przy rzutach rożnych i stałych fragmentach gry - w taki sposób zdobyli oba gole - dodał Argentyńczyk.
Szat po końcowym gwizdku nie rozdzierał Vilanova, chociaż nie udało mu pobić się kolejnego trenerskiego rekordu Dumy Katalonii. - Spisywaliśmy się naprawdę bardzo dobrze, wiedzieliśmy jak należy grać, stworzyliśmy wiele dogodnych sytuacji, których po prostu nie udało się wykończyć, a poza tym ich bramkarz był świetny. Nie lubię przegrywać, ale jeśli przegrywa się w taki sposób, można to zaakceptować - ocenił szkoleniowiec.
Wygrał Celtic...no i fajnie. Kibi Czytaj całość