- Boli mnie ta sama noga co po potyczce z Zagłębiem Lubin. Wychodząc na boisko nie byłem w pełni zdrowy, a uraz się jeszcze pogłębił. Szkoda - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Hubert Wołąkiewicz.
Kolejne spotkanie czeka Lecha już w piątek (na wyjeździe z Wisłą Kraków). Czy defensor zdąży się wykurować? - Trudno powiedzieć, czegoś więcej dowiemy się po badaniach - poinformował.
W sobotę zespół Mariusza Rumaka zaliczył najgorszy występ w obecnym sezonie. Przegrał z Jagiellonią 0:2, stwarzając znikomą liczbę sytuacji strzeleckich. - Trzeba przyznać, że z przodu wykreowaliśmy niewiele. Duży wpływ na rozwój wypadków miała szybko stracona bramka. Po niej nie potrafiliśmy sprostać rywalom. Było kilka dośrodkowań, jednak brakowało celnych strzałów. Dopiero w końcówce pierwszej połowy świetną okazję miał Manuel Arboleda, ale bramkarz kapitalnie obronił jego główkę. Może gdyby wówczas padł gol wyrównujący, to mecz potoczyłby się inaczej. Po przerwie białostoczanie podwyższyli prowadzenie i do samego końca bronili się bardzo konsekwentnie - zanalizował Wołąkiewicz.
Lech wciąż jest w czołówce, lecz gra bardzo nieregularnie. Po dobrym występie przychodzi czasem zupełnie bezbarwny. W taki sposób trudno seryjnie zwyciężać i skutecznie walczyć o mistrzostwo Polski. - Coś w tym jest, dlatego nadal musimy pracować. Brakuje nam stabilizacji. Jeśli myślimy o wysokich celach, to takie wpadki jak z Jagiellonią absolutnie nie mogą się zdarzać. Teraz trzeba się szybko pozbierać, bo pojedynek z Wisłą Kraków będzie bardzo ważny - zakończył Wołąkiewicz.