Jagiellonia Białystok przez wielu ekspertów skazywana była w Poznaniu na pożarcie. Lech w tym sezonie gra bardzo dobrze, natomiast zespół ze stolicy Podlasia przeciętnie. Dodatkowym argumentem wskazującym na porażkę Jagi był fakt, iż żółto-czerwoni nigdy w ekstraklasie nie zdobyli nawet punktu przy Bułgarskiej. Niespodziewanie jednak Jaga przywiozła z Poznania komplet "oczek". Ogromny wpływ na wygraną zespołu z Białegostoku miał gol zdobyty już w 4. minucie przez Michała Pazdana. - Dawid [Plizga - red.] strzelał, piła odbiła się od muru, a ja poszedłem na futbolówkę i skierowałem ją do bramki. Nie ważne jak - ważne, że w sieci. Na pewno ten gol ustawił mecz i sprawił, że grało nam się łatwiej - przyznał Pazdan.
Jaką taktykę przygotowała Jagiellonia na mecz z Lechem? - Chcieliśmy grać z kontry i szybka bramka dodała nam skrzydeł. Graliśmy tak, jak sobie założyliśmy. Podobnie chcieliśmy zagrać tydzień temu w Krakowie, ale nie wyglądało to tak, jak w drugiej połowie meczu z Lechem. W Poznaniu po objęciu prowadzenia cofnęliśmy się, graliśmy blisko siebie i naprawdę fajnie to wyglądało. Cały tydzień trenowaliśmy trochę inaczej i podejrzewam, że trener Lecha spodziewał się, iż zagramy takim ustawieniem jak z Wisłą, a zagraliśmy zupełnie inaczej - powiedział Pazdan.
25-letni obrońca, mimo niespodziewanej wygranej, po końcowym gwizdku sędziego kręcił nosem. - Mimo że strzeliliśmy bramkę na 2:0, czujemy lekki niedosyt, bo kilka akcji powinniśmy rozegrać trochę lepiej. Lech przy stratach nie był dobrze ustawiony i mogliśmy pokusić się o jeszcze więcej. Cieszymy się jednak z trzech punktów, bo byliśmy w nieciekawej sytuacji. Sezonu nie zaczęliśmy zbyt dobrze, gdyż przed własną publicznością nie wygrywaliśmy spotkań. Dlatego musieliśmy punktować na wyjazdach. Mało osób wierzyło, że zdołamy z Krakowa i Poznania przywieźć cztery punkty. A nam to się udało. Mamy naprawdę dobry zespół i potrzeba czasu, żeby wszystko "zapaliło" - cieszył się defensor Jagiellonii.