Jeszcze przed Euro 2012 Sebastian Boenisch był dogadany z VfB Stuttgart. Gdy jednak włodarze Die Schwaben przyjrzeli się grze 25-latka w czerwcowym turnieju, zrezygnowali z podpisania kontraktu. Później boczny obrońca nieźle wypadł na testach w Stoke City, ale w Anglii również umowy nie podpisał. Z każdym kolejnym tygodniem propozycji dla reprezentanta Polski było coraz mniej.
- To wszystko jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe - skarży się Bildowi Boenisch, który o niepowodzenie w rozmowach oskarża... agentów. - Zbyt wielu złych ludzi chce zarobić na mnie pieniądze. Nagle do negocjacji wkracza 20 czy 30 doradców, którzy twierdzą, że mają moje pełnomocnictwo i chcą pieniędzy od klubów, a problem w tym, że ja nigdy ich do niczego nie upoważniałem. Nic dziwnego, że w tej sytuacji działacze ze mnie rezygnują - kręci głową.
Boenisch początkowo odrzucał mało atrakcyjne kierunki transferowe, ale teraz jest zdeterminowany, by znaleźć zatrudnienie. - Nie mam wygórowanych wymagań i jeśli nie uda mi się podpisać kontraktu, będzie to oznaczać, że Boenisch jest skończony. Wtedy będę mógł się zastrzelić! - przyznaje i zapewnia: - Każdą propozycję rozważę bardzo poważnie. Bezrobocie piłkarza dziwi dyrektora Werderu Brema - klubu, w którym gliwiczanin występował w latach 2007-2012. - Nie wiem co za tym stoi, że nadal jest bez pracy. Wiele zespołów pytało mnie o Sebastiana, a ja zawsze go rekomenduję - zapewnia Klaus Allofs.
Nie można wykluczyć, że "najgorszy lewy obrońca w historii polskiej reprezentacji", jak nazwał Boenischa Tomasz Hajto, wyląduje w T-Mobile Ekstraklasie. O powrocie do kadry, w której łącznie wystąpił 9 razy, powinien jednak zapomnieć, mimo że Jakub Wawrzyniak nie zachwyca. Obecnie, jak informuje Bild, zawodnik mieszka w okolicach Duesseldorfu i trenuje indywidualnie, by utrzymać formę.